Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k1247
Tytuł:
Wydawca: Wydawnictwo Iskry
Źródło: Na jednej linie
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Wanda Rutkiewicz,  
Data publikacji: 2010
Rzuciliśmy się do lunety. Na oświetlonej zachodzącym słońcem ścianie, 300 metrów poniżej kopuły szczytowej, widać było maleńką plamkę - czerwoną kurtkę Ewy...
Po powrocie do Polski przez dłuższy czas nie mogłam się uporać ze sobą. Gorączkowałam, co było następstwem obrzęku płuc i anemii. Zakończyło się to szpitalem. Na łóżku szpitalnym miałam sporo czasu na rozmyślania. Nie były one optymistyczne. W końcu września robiłam bilans 1974 roku. Wynik był ujemny pod każdym względem. Zawodowo byłam na znacznie gorszej pozycji niż koledzy ze studium doktoranckiego - czas przeznaczony na doktorat wykorzystałam na góry. Po rozwodzie miałam kłopoty mieszkaniowe, a po tragicznej śmierci ojca uczestniczyłam w wielu posiedzeniach sądu jako oskarżyciel posiłkowy. Poza tym sprawy związane z alpinizmem - mimo że poświęcałam im tak wiele czasu - również nie przedstawiały się dobrze.
Wiosną tego roku nieoczekiwanie dla siebie samej nie zostałam uwzględniona w składzie zimowej wyprawy na Lhotse. Wydawało mi się, że moje osiągnięcia są najlepsze wśród osiągnięć polskich alpinistek. Za sobą miałam trudne przejścia tatrzańskie latem i zimą, Eiger, Trollryggen, a także dwa siedmiotysięczniki. Ale udział alpinistki w tej wyprawie miał być elementem dodatkowym do zasadniczej działalności zespołu męskiego. Jeżeli się uda, wprowadzi się dziewczynę na Lhotse. Już samo określenie - "w