- Nie trżeba... On o państwu skwiernie się wyraża... Mówił, że pan niby to trzyma z robotnikami, a sam siedzi na pieniądzach i jada jak hrabia, a oni ledwie mają na barszcz z kaszą...
Obeszło się więc bez Łyczewskiego; pomocników było aż za wielu. Pan Firk u swego cieśli zamówił wspaniałe skrzynie zamykane na skoble. Zenaida Mojsiejewna niezwykle sprawnie pakowała szkło przekładając je sianem. Gawriła w ciągu jednej niedzieli obszył rogożyną meble. Krysia, Raisa i Lidorzka Kociubińska zajęły się książkami. Mieńszykow sprowadził nowy wielki kosz i matka z przejęciem, ale już nie tak chaotycznie jak dawniej, pakowała bieliznę i garderobę. Tekla przy pomocy Jewdokii szorowała sprzęt kuchenny, garnki, rondle;
czyściła
samowary, "prymusy" i układała wszystko starannie w workach z grubego płótna.
Mnie jednego tylko nie cieszył powrót do Nowych Sokolników. Chodziłem bezczynnie po zaśmieconych pokojach i nie mogłem uwolnić się od myśli, że pewno nigdy już nie zobaczę Poliny. Po raz pierwszy odczuwałem w sercu ucisk sprawiający niemal fizyczny ból.
|