ymocował do drewnianego pułapu zaimprowizowanej
strzelnicy drut i powiesił na nim blaszaną puszkę wypełnioną piaskiem.
Za pomocą sznurka bosman wprawiał ją w ruch, a wtedy Tomek mierzył i
strzelał. W miarę jak nabywał wprawy, ruchy puszki stawały się szybsze
i nieregularne. Tomek zachęcony pochwałami coraz więcej czasu spędzał
na strzelnicy. Dopiero wiadomość, że zbliżają się do Adenu,
najgorętszego punktu na kuli ziemskiej, wywabiła go na pokład.
Ujrzał wynurzający się z morza groźny skalny mur, który zdawał się zamykać dalszą drogę. Spiętrzony, poszarpany dziko łańcuch skał półwyspu otaczało
szafirowe
, wiecznie niespokojne morze. Nad skałami i wodą rozpościerało się bezkresne, prażące żarem słonecznym, bezchmurne niebo.
„Aligator’’ zarzucił kotwicę. Ciężkie krypy pełne węgla podpłynęły
natychmiast do statku, zmagając się z niezmiernie przykrą, krótką falą.
Wkrótce też, podobnie jak w Port Saidzie, pojawiły się małe łódeczki z
nurkami niezawodnie wyławiającymi rzucane do morza monety.
|