Mało ci? - napisała Jagoda. - Ciesz się, że to tylko jeden wstrząs. Przy trzecim padają drzewa.
Zbieraliśmy rozsypane książki i notatki Słonego. Spomiędzy
kart
potężnego tomu oprawnego w skórę wysunął się obrazek - owalny kawałek deseczki, na którym ktoś namalował portrecik kobiety. Podniosłem go i obejrzałem ciekawie. Było coś znajomego w tej twarzy. Kształt oczu i zarys trójkątnego podbródka. Sposób trzymania głowy i dumne spojrzenie. Choć włosy kobiety miały kolor ciepłego ciemnego brązu, a oczy były czarne jak noc, nie miałem wątpliwości, na kogo patrzę. Podałem znalezisko Jagodzie. Prawie mi je wyrwała. Patrzyła długo na wizerunek.
"To twoja matka?"
|