Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_PolPr_GKb00399
Tytuł: Nie zaniechuj, wuju!
Wydawca: "Polskapresse". Oddział "Prasa Krakowska"
Źródło: Gazeta Krakowska
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Włodzimierz ZAPART,  
Data publikacji: 2004-03-10
Nie zaniechuj, wuju!
Poprzeczny ściek lub garb O d wczoraj, jeśli przytrafi się nam nieduże zderzonko, nie trzeba już w sprawę angażować policjantów. Zgłoszeń było podobno tak wiele, że ich liczba groziła paraliżem policji, więc państwo wykazało się sprawnością legislacyjną i szybciutka nowela ustawy już obowiązuje. Sztuka zaniechania jest z pewnością naszą mocną stroną. Mamy sprawę z głowy, a policjanci znów mogą spokojnie gonić króliczka. Uważam, że stało się źle. Nałożony na policję obowiązek rejestrowania zgłoszonych kolizji mógł ograniczyć liczbę ubezpieczeniowych wyłudzeń, a wezwany do zderzenia policjant był dla obywatela gwarantem większej dostępności państwowej ochrony prawnej. Było, minęło. Niestety, coraz więcej było i coraz więcej szans nam już minęło. I nadal nieubłaganie mija. Jedną z poważniejszych spraw, której też zaniechaliśmy, była chęć budowania w Polsce społeczeństwa obywatelskiego. Pamiętacie ten obywatelski słowotok sprzed paru lat? Państwo prawa i różne takie tam? Poważnie te slogany traktują dziś chyba tylko nieliczni dziwacy-hobbyści. Nie należą do nich raczej krakowscy radni, którzy chcą zmusić krakowian, by nie chodzili w niedziele do supermarketów. Zmusić, po prostu zmusić. Ja nie lubię robić zakupów - nie chcę, ale muszę - więc cenię sobie możliwość spełniania tego obowiązku w dogodnych warunkach: gdy mogę pojechać do sklepu samochodem, gdy mam miejsce, gdzie mogę go zostawić i gdy nie jestem zmuszany do przepłacania. Czy to są fanaberie zmanierowanego mieszczanina, któremu dobrobyt w głowie przewrócił? Nie sądzę. Cóż z tego, skoro te kryteria okazują się na tyle ostre, że nie odpowiadają im właściwie żadne sklepy, oprócz supermarketów. Gdybym ukochał nad wszystko kupców ze Starego, albo i Nowego Kleparza, to jak miałbym się do nich dostać? Po zrobieniu wielu kółek wokół placu, po kilkakrotnym objechaniu sąsiednich ulic, gdy wreszcie uda się wcisnąć auto w jakąś lukę, ostro ćwicząc resory na krawężnikach, natychmiast pojawia się parkingowy i mówi: płać. To ja mam jeszcze płacić za dostęp do pana kupca? Dlaczego?! Gdyby zamarzyło mi się, by pojechać na tandetę, to tam po godzinie 14 nawet najpracowitsi Wietnamczycy zwijają już manele. Za wcześnie dla mnie zaczynacie swoje osiem godzin wypoczynku, panowie kupcy z tandety. O godzinie 14 ludzie jeszcze nie mają czasu na zakupy. A gdybym porwał się by jechać na plac Imbramowski, by docenić piękny dach wieńczący dzieło? To gdzie postawić samochód? Wszędzie dzisiaj są parkingi wyłącznie dla mieszkańców. Mógłbym oczywiście skoczyć piechotką lub pogonić tam żonę, mieszkamy niedaleko, na 29 Listopada, to niech siaty w rękach do domu przytarga, ale jakaś sprawiedliwość przecież musi być - skoro pan kupiec wozi tyłek w aucie, to ja też chcę. Po terenie, gdzie dawniej był TOS, hula dzisiaj wiatr. Czy panowie radni krakowscy nie mogliby zatroszczyć się o zagospodarowanie tego miejsca? Nie. Oni mają ważniejsze sprawy - pochłonięci są faryzejską troską o to, by inni święcili dzień święty. Sami święcić nie muszą. Pan radny Udziela rozbrajająco mówi do gazety, że on nigdy nie ukrywał, że chodzi mu o interes ekonomiczny. Sam ma sklep otwarty w niedzielę, więc nic prostszego niż zabronić innym handlowania w tym czasie. Po prostu zabronić i zarobić. On przynajmniej nie ukrywa, o co chodzi. Naprawdę, komunistyczni twórcy środy - dnia bezmięsnego nie powstydziliby się takich radzieckich następców w Radzie Miasta Krakowa. Ale o co tyle hałasu, panie Zapart? To jest wolny kraj, jak żeś pan taki zakochany w tych supermarketach zagranicznych i samochodach, to możesz pan się przejechać do innego miasta, tam będzie w niedzielę otwarte - ktoś mi może powie. I będzie miał trochę racji, ale nie do końca. Bo już inny pan, Serafin tym razem, zapowiada, że z tą jazdą za miasto to różnie może być. Wieś podobno się burzy i jak KRUS-u w spokoju nie zostawicie - mówi pan Serafin - to będą blokady dróg. A co będzie robić policja? Będzie gonić króliczka. Zaniechaliśmy budowy społeczeństwa obywatelskiego, nie patrzymy dalej niż czubek własnego nosa i wygląda, że dawne idee to nawet nie id?e fixe, lecz zwykłe fixum-dyrdum. Ale przecież to nie może być prawda. Widać wyraźnie, że jesteśmy na ślepej ulicy. Trzeba wyhamować i zawrócić. Więc nie zaniechuj już, wuju. Bo jak po hamulcach depnie i zawróci Andrzej Lepper to czarno widzę ten wiraż przed nami.