Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000134
Tytuł:
Wydawca: Książnica
Źródło: Dziewczyna z Banku Prowincjonalnego S. A.
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Michał Bielecki,  
Data publikacji: 1997
dziwnego, skoro szyld umieszczono w takim miejscu. Kawiarnia zajmowała kilka niewielkich salek o łukowatych sklepieniach. Stały w nich potężne stoły i niezbyt wygodne ławy. Przeszedłem przez całą amfiladę i znalazłem Grabińskiego w ostatnim pomieszczeniu. Siedział tuż pod piwnicznym oknem z malowidłem udającym witraż. Przywitaliśmy się i zdjąłem płaszcz, rozglądając się za wieszakiem. - Garderoba jest przy wejściu, ale niech pan zostawi płaszcz przy sobie, bo może zniknąć. Parsknąłem śmiechem.
- To są skutki tego, że komendant porusza się po mieście incognito. Nawet okrycia klientów nie są bezpieczne w miejscach publicznych. Położyłem płaszcz na ławie i rozejrzałem się. - Samoobsługa? - Kelnerka zaraz przyjdzie, proszę usiąść. Usiadłem i wyjąłem papierosy. Poczęstowałem Grabińskiego. Zapaliliśmy i właśnie zastanawiałem się, od czego zacząć rozmowę, gdy przyszła kelnerka - młoda dziewczyna w mini i siatkowych rajstopach. Zamówiliśmy kawę, wodę mineralną i po kawałku tortu. - Do diabła - powiedziałem oglądając się za kelnerką. - Gdyby stroje kobiet potraktować dosłownie, czyli jako swoiste zaproszenie, to człowiek mógłby dostać po pysku. - I słusznie - powiedział Grabiński bez uśmiechu. Pomyślałem, że jest sztywniakiem. Zwlekaliśmy z rozpoczęciem prawdziwej rozmowy, aż kelnerka przyniesie zamówienie. Ja bąknąłem coś na temat paskudnych warunków na drogach, Grabiński odparł, że wypadków drogowych nie zdarza się teraz więcej niż zwykle, po czym temat się wyczerpał. Wreszcie zjawiła się kelnerka z tacą. Woda mineralna została rozlana do dużych szklanek z reklamą piwa, kawę zaparzono w szklankach, ale tort orzechowy wyglądał zachęcająco. Kiedy dziewczyna zniknęła, Grabiński zapytał: - O czym chciał pan ze mną rozmawiać? - Pewnie o tym samym co pan. - Mianowicie? - Zdaje się, że moja sprawa ma jednak wiele wspólnego z problemami, które próbują rozwikłać pańscy ludzie. - To było widoczne od początku.
- Tak? Ja nie byłem pewny. To mógł być przypadek. - Najprawdopodobniej to był przypadek, ale zazwyczaj tak jest, że jedno zdarzenie pociąga za sobą drugie, a potem nikt już nie potrafi zatrzymać lawiny. - Możliwe. Ale jakie wnioski pan z tego wyciąga? - Pewnie takie same jak pan - Grabiński powtórzył mój zwrot. - Myślę, że doszliśmy do punktu, w którym musimy podjąć rzeczywistą współpracę. Bez tego ani pan, ani my nie ruszymy z miejsca. - Ja już ruszyłem, ale słucham propozycji. Grabiński założ