Dlaczego musieliśmy mieć "zastępstwo"? Bo z Prania nie można wyjechać na dłużej. Domy w Krzyżach i Karwicy, choć stoją we wsi, są regularnie okradane. Pranie, położone na całkowitym bezludziu, zostałoby obrabowane do ostatniego gwoździa. Byliśmy więc zakładnikami tego miejsca. Któregoś roku zaczęło nam to dokuczać.
Jest jeszcze inny sposób na separację od mody, snobistycznych zgrupowań. Bożenka i Andrzej Fedorowiczowie, których poznaliśmy dzięki koncertom (nie opuścili ani jednego sezonu, do niedawna ani jednego koncertu - "w uznaniu" został im nadany tytuł honorowego koncertowicza!), zamieszkali w swojej wielkiej dwupokojowej przyczepie, którą raz na zawsze przyciągnęli do Maskulińskiego przed dwudziestoma chyba laty. Tej landary nie ruszają z miejsca, stoi tam przez okrągły rok, a po ich przyjeździe obrasta namiotowymi przybudówkami - tarasami, przedpokojami, poważną "instalacją" wodną na drzewach. Sami gotują, mają własną kabinę
prysznicową
, wieczorami, jeśli pogoda dopisuje, siedzą do późna w noc przy lampach naftowych pod gwiazdami, słuchają głosów lasu. A rano Andrzej, czasami z Bożeną, rusza na jezioro, żeby popływać, poczekać na rybę, którą potem będzie można przyrządzić na kolację. Na ognisku albo na ruszcie...
W środy jeżdżą regularnie na myszynieckie targi, w niedziele lipca i sierpnia zjawiają się na koncertach w Praniu, przyjmują wizyty przyjaciół (oni także śpią w wielkiej przyczepie), odbywają tury po okolicy, by ją lepiej poznać...
|