Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PELCRA_1303919971027
Tytuł: Wczoraj na Anżuanie odbywało się niepodległościowe referendum. To kolejny zwrot w pasjonującej, 20-letniej historii Komorów. ...
Wydawca: Agora S.A.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Wojciech Jagielski,  
Data publikacji: 1997-10-27
icy kraju, 20-tysięcznym Moroni, położonym na Wielkim Komorze, prezydent Muhammed Taki Abdulkarim najpierw wyzwał separatystów od pijaków, narkomanów i łobuzów. Na początku września dał wolną rękę pułkownikowi Hassanowi Harunie, który uważał, że nie ma się co patyczkować z buntownikami. Do ekspedycji karnej na zbuntowany Anżuan pułkownik wybrał 300 doborowych - tak mu się przynajmniej wydawało - żołnierzy. Później okazało się, że wielu z nich wywodzących się z Anżuanu odmówiło wsparcia inwazji.
Sporo kłopotów sprawiło znalezienie statków dla ekspedycji. "Prędzej zginę, niż zabiorę waszych żołnierzy na pokład łajby i zawiozę ich na Anżuan" - krzyczał Toilha Abdou, kapitan frachtowca "Sima Town II" , zanim żołnierze wtrącili go do lochu. Haruna na skonfiskowany statek załadował żołnierzy, jedną trzecią komoryjskiej armii. Nazajutrz rano desant na gumowych pontonach dotarł na piaszczyste plaże Anżuanu. Prawie bez walki żołnierze podeszli na przedmieścia Mutsamudu. Tu doszło do bitwy, w której 40 ludzi Haruny zginęło, 30 zostało rannych, 100 dostało się do niewoli, a kilkudziesięciu przeszło na stronę rebelii.
Zwycięscy separatyści na niedzielę 26 października zapowiedzieli niepodległościowy plebiscyt. Obawiając się zaś kolejnej inwazji wojsk federalnych, rozdali karabiny cywilom i zagrozili, że zestrzelą każdy nadlatujący nieznany samolot. Zaminowali plaże, ustawili na wybrzeżu armaty z lufami skierowanymi w stronę Wielkiego Komoru.