Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k123555
Tytuł:
Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
Źródło: Dzikie banany
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Arkady Fiedler,  
Data publikacji: 1960
Kibić mają wąską, nieraz śmiesznie wąziutką, a piersi, jakkolwiek bardzo foremne, stosunkowo maleńkie, czym znowu przypominają Chinki. Czasem mają zupełnie nikłe piersi. "Szelmy Wietnamki ładne, bo ładne - pisał z Hanoi do Polski pewien zawiedziony Polonus - ale Bozia jedna wie, czym one karmią swe niemowlęta". Karmią, karmią, jak ta Bozia przykazała.
W wyniku Układu Genewskiego w 1954 roku zaczęli tu zjeżdżać, obok Kanadyjczyków i Hindusów, liczni Polacy jako członkowie Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru. Dzielnie bronili sprawy Wietnamu na każdym kroku, gdzie się dało, więc zaskarbili sobie szczerą wdzięczność Wietnamczyków, którzy ich wyraźnie polubili, chyba najbardziej spośród wszystkich sprzymierzeńców demokratycznych. Niektórym naszym oficerom przypomniało się, jak to Polaków darzono podobną sympatią w Wielkiej Brytanii w 1940 roku i jak wówczas za dziarskimi zuchami oglądały się Angielki i Szkotki. W Hanoi układne Wietnamki nie oglądały się, ale czasem niejednej czarnobrewej podwice dyskretnie błysnęło oko na wymijających Polaków. Lecz, niestety, figa z kochliwych zachcianek! Każdy drobny, drobniusieńki krok naszych junaków ku ucięciu flirtu, acz najniewinniejszego, niezmiennie rozbijał się o przeszkody, zawzięcie stawiane przez mężczyzn Wietnamczyków. Każdego bez wyjątku Europejczyka otaczał w tej sprawie nieprzebyty mur na każdym miejscu: w hotelu, w sieni, na ulicy, w kinie, w teatrze, dosłownie wszędzie. Badawcze oczy mężczyzn uporczywie chwytały spojrzenia Europejczyków, jeśli przypadkiem czy świadomie dążyły za młodymi Wietnamkami.
Owa troska o upilnowanie niewiast przybierała czasem wręcz zabawne formy. Kiedyś Komisja Międzynarodowa poprosiła odnośny urząd wietnamski o trzy maszynistki do pracy w swym głównym biurze: przysłano trzech Wietnamczyków piszących na maszynie i basta.