Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_PolPr_GKa01249
Tytuł: Niebiescy eksperci
Wydawca: "Polskapresse". Oddział "Prasa Krakowska"
Źródło: Gazeta Krakowska
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Paweł Wodniak,  
Data publikacji: 2005-04-28
Niebiescy eksperci
Siadłem sobie wczoraj w mało wygodnym fotelu i zacząłem rozmyślać o policyjnych ekspertach, innowatorach i specjalistach od logistyki w Komendzie Głównej Policji. Już po chwili położyłem przed sobą klawiaturę, by przynajmniej częściowe efekty rozważań przelać na ekran monitora. Stało się to zaraz po tym, jak po raz kolejny usłyszałem w telewizji, że głównym zadaniem policji jest od jakiegoś czasu łapanie tych wstręciuchów , którzy jeżdżą samochodami bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Oczami wyobraźni widziałem tę naradę, kiedy to zapadła decyzja, by niebiescy w białych czapkach, zwani pieszczotliwie pieczarkami, każdego dnia wyruszali na polowanie i przy pomocy sokolego wzroku wyławiali tychże niezabezpieczonych parcianą taśmą swawolników. Polecenie poszło z góry do komend wojewódzkich, a z tych do powiatowych i miejskich. A karni naczelnicy poszczególnych drogówek musieli przekazać odgórnie narzucone priorytety swoim ludziom, którzy przecież znają swoją robotę od podszewki, jak żaden oficer zza biurka w KGP. Nie mam nic przeciwko zapinaniu pasów bezpieczeństwa, ba, korzystam z nich zawsze. Ale żeby ściganie tych, którzy tego nie robią uznać za najważniejsze zadanie na drodze, to moim zdaniem najzwyklejsza głupota. Uważam bowiem, że każdy policjant ruchu drogowego ma na głowie o wiele ważniejsze zadania niż to. Jeśli ktoś jeździ bez tego dobrodziejstwa, to jego sprawa. W razie wypadku zrobi krzywdę tylko i wyłącznie sobie. No, chyba że wylatując przez szybę własnego samochodu i wpadając do kolejnego auta nabije komuś guza. Tak, wiem. Od razu ktoś podniesie kwestię ogromnych wydatków na leczenie kaleki, która w takowym wypadku ucierpiała, bo nie miała zapiętych pasów, jednak nie czuję się winny, że w naszym słodziutkim kraju firmy ubezpieczeniowe nie potrafią dogadać się w problematycznych sprawach finansowych z niezdrową służbą zdrowia. Oczywiście lepiej podjąć próbę wypuszczenia na drogi policjantów, którzy będą zasilać skarb państwa mandatami „za niemanie” pasów, niż głośno krzyczeć, że drogi są w fatalnym stanie, a spora liczba skrzyżowań i rozwiązań komunikacyjnych to najzwyklejsze knoty inżynierii ruchu drogowego. A dlaczego? A dlatego, że duża część policyjnych ekspertów nigdy w życiu nie pracowała w terenie. Idiotyczne pomysły, które stają się drogowskazami pracy policji rodzą się w głowach ludzi przepełnionych teorią. Teorią, która w praktyce jest zawodna. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że wiele „nowatorskich” rozwiązań i „sposobów” na likwidację wszelakich zagrożeń pojawia się po kolejnych służbowych imieninach. W kilka godzin po tym, gdy policyjny reformator przekroczył promilaż określany w mądrych książkach jako dawka śmiertelna. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o wspomniane wyżej pasy. Kolejnym bzdurnym pomysłem jest na ten przykład nakaz noszenia nocą przez policjantów mundurowych kamizelek odblaskowych. Rzekomo dla ich własnego bezpieczeństwa. Ale taki gliniarz jest widoczny przez włamywaczy, złodziei i żuli chlejących wódę w parku miejskim z daleka. Kolejny przykład? Proszę bardzo. Oznakowany radiowóz patrolujący wyznaczony teren nocą oznakowanym radiowozem musi mieć zaświecona galeryjkę z napisem „POLICJA”. A jeśli w aucie jadą akurat na akcję kryminalni tyle, że pełnia służbę w komisariacie w jakimś Pierdziszewie i nie dysponują nieoznakowanym autem, to co? To oznacza tylko jedno. Że policja jest przyjazna całemu społeczeństwu. Także typom spod ciemnej gwiazdy. Czyja to zasługa? Ludzi o bardzo małym rozumku paweł wodniak