Ależ nie mogłem biedaków tak po prostu wyrzucić za drzwi! Weź pod
uwagę ich punkt widzenia - oni naprawdę w to wierzą. Uczciwie i ideowo.
Naprawdę wierzą, że nadchodzi koniec świata i że do nich należy misja
ratowania ludzkości. Ja to szanuję.
- Dobra, ale ileśmy czasu stracili na te bzdety! I jak długo miałam
jeszcze siedzieć w tej cholernej łazience?
- Trzeba było wyjść i włączyć się do dyskusji!
- Tak, jeszcze czego. Ty stary pierdoło!
Tak to wtedy było. Wszystkie te wspomnienia przemknęły przez głowę Krzyśka w mgnieniu oka, wywołując teraz cień uśmiechu. Co prawda, tym razem Ewy oczywiście nie było w domu, ale powiedział sobie, że teraz długa rozmowa naprawdę nie ma sensu. Szkoda czasu, trzeba zrobić obiad i tak dalej, no, musi to szybko, acz taktownie zakończyć. Zresztą, Boże mój, o czym tu gadać? - Panowie, ze mną sprawa jest przegrana. Ja już nie jestem najmłodszy, swoje wiem, i doprawdy - idźcie gdzie indziej. Może u innych znajdziecie wdzięczniejszy grunt do uprawy. - Ale zaraz. Czy zetknął się pan już z naszą nauką? - No tak, kilka lat temu już ktoś od was u mnie był. Pan mnie pamięta? - zwrócił się do niższego. Ten w jednej chwili, w śmieszny i wręcz rozczulający sposób, spłonił się jak panienka. - Tak, pamiętam. Wyższego zbiło to trochę z tropu. Bynajmniej jednak nie dawał za wygraną. Krzysiek odniósł wrażenie, że może nawet wręcz przeciwnie - sprężył się i ze zdwojoną energią ponownie ruszył do ataku. - No i co, przemyślał pan sprawy? Może coś drgnęło w pańskim światopoglądzie? Może coś się jednak zmieniło? - Wie pan, raczej nic się nie zmieniło. Zresztą - tu zwrócił się znowu do niższego, który wyraźnie spuścił z tonu i nerwowo zaczął rozglądać się na boki - pamięta pan, co pan mi wtedy zapowiadał? A było to dobre pięć lat temu. Mówił pan, że dosłownie lada tydzień nastąpi koniec świata, że zstąpią archaniołowie z ognistymi mieczami i będą
ścinać
głowy grzeszników. No i co? Jakoś jeszcze nie zstąpili. Pięć lat minęło i nic.
Niższy zwiększył częstotliwość rzucanych ukradkiem niepewnych
spojrzeń.
- I w ogóle, panowie, mówię wam, życie mnie gna, muszę robić różne
rzeczy, tym razem naprawdę nie mam czasu. Szkoda waszego trudu. Zresztą
w ogóle nie jestem teraz w formie, to żadna rozmowa.
Wyższy wciąż nie tracił nadziei.
- Ale w wirze codzienności nie wolno zapominać o sprawach
ostatecznych. My wiemy, że zwłaszcza teraz, kiedy życie z dnia na dzień
staje si
|