Czy naprawdę na ciebie czekam?
Wspomnienia ściskały za gardło. Dławiły i nieustannie podsuwały przed oczy obrazy z przeszłości. I te z Paryża, i te późniejsze, już z Polski. Wycieczka wiosenna pod miasto. Nosił wtedy koński ogon, lubiła tę jego kitkę. Doszli na jakieś pola świeżo zaorane, naokoło latały ptaki, wyśpiewywał skowronek, a Krzysiek wlazł na suchą
rosochatą
wierzbę, która wypuszczała już pierwsze zielone pędy. Miał na sobie granatową bluzę, czarny fular zawiązany pod szyją. Stał na górze i toczył wzrokiem po okolicy. Nie wiedziała, że zapamięta akurat taki obrazek. Zresztą jeden z wielu. Pojawiały się coraz częściej. Przemykały przez głowę, zatrzymując się na moment, jak ptaki przysiadające w locie na gałęzi.
Kochała go wtedy. Teraz to do niej docierało. Z całą wyrazistością. A
jeszcze nie tak dawno, kilka miesięcy temu, kwestionowała swą dawną
miłość. Wydawało jej się, była przecież tego wtedy pewna, że nigdy nie
było między nimi naprawdę blisko.
|