Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000038
Tytuł:
Wydawca: Siedmioróg
Źródło: Przez ciebie, Drabie!
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Zofia Chądzyńska,  
Data publikacji: 1969
Drab także był jakiś markotny, wyciągnął się i nie zwracał na Dzidzię żadnej uwagi. Spojrzała na zegarek. Do spotkania z Teresą brakowało jeszcze pół godziny, ale nie miała siły na siedzenie w tym ponurym domu: wymówiła czarodziejskie słowo.
Zerwał się jak oparzony, już szczęśliwy, już młynkujący, napełniając głośnym, nerwowym ziewaniem cały dom. Dzidzi żal się go zrobiło: jego los też nie był do pozazdroszczenia przez te ostatnie dni. Alicja odżegnała się od niego w ramach ogólnego bojkotu, Pętal, ponury czegoś jak noc, nie pokazywał się już z tydzień. Dzidzia zakuta po uszy wychodziła z nim trzy razy po pięć minut. Czym to było dla takiego psa, któremu i trzydzieści kilometrów dziennie nie wystarczyłoby? Biedne Drabisko! W przypływie żalu rzuciła się na niego z czułościami i objęciami, ale Drab nie chciał ani objęć, ani żadnych innych karesów, chciał wyjść, i to już, zbiegli więc pędem, oboje szczęśliwi, że nareszcie wymknęli się z domu. Pędzili jak wiatr. Drab fruwał niemal jak czarny dog ze snu. Dzidzia nigdy chyba nie widziała go w tak cudownych podskokach. Bu-bum, bu-bum - jęczała tylko ziemia koło fińskich domków. Biegła za nim, nieszczęsna grzywka pchała jej się do oczu, spódniczka rozwiewała, ale ona biegła i biegła, chcąc jakoś zrzucić z siebie ciężar, który przygniatał ją od kilku dni. Po dziesięciu minutach nieprzytomnego pędu Dzidzia zatrzymała się, ciężko dysząc . Drab stanął także i przytulił się do niej, tak jak to mu się czasem zdarzało. Ledwie żywa ze zmęczenia, poklepywała go po gładkim boku.
- Mądrutku mój... - powiedziała.