To było podczas inauguracji Roku Chopinowskiego w Teatrze Wielkim - wspomina Jerzy Kisielewski. - Pojawił się tam także Andrzej Lepper, już poseł, ale jeszcze nie członek rządu. Widzę, jak Waldorff na jego widok zaczyna się puszyć. Kiedy Lepper się zbliżył, zawołał: " Ja pana nienawidzę". A tamten skłonił się i odpowiedział: " A ja pana bardzo szanuję".
Nie wierzył, że odzyskaną niepodległość uda się utrzymać na dłużej. Po trzech rozbiorach w XVIII wieku, i czwartym, którym był pakt RibbentropMołotow, prędzej czy później musi przyjść piąty, napisał. Bo polska kultura jest
nieoryginalna
, półzachodnia, a półwschodnia. Rdzennie polskich twórców było mało. Najwybitniejsi: Kopernik, Chopin, Mickiewicz, mieli zawsze domieszkę obcej krwi. Dlatego ta ułomna, niemądra, pijana, szara i brzydka Polska nie może przetrwać. "I może właśnie dlatego, że jest ona taka niedoskonała, bardzo ją kocham" - zakończył ten wybuch złości.
Bardzo chciał przed śmiercią odwiedzić Kraków. Zajść do redakcji "Przekroju", zobaczyć Rynek i Sukiennice, odwiedzić ŚledziejowiceWaldorffowo. Na początku 1999 roku zadzwonił do Ludwika Jerzego Kerna, żeby zapytać, jak jeździ się po Krakowie. Zmartwił się, że Rynek jest zamknięty dla prywatnych samochodów, bo prawie nie chodzi, więc musiałby wszędzie być zawieziony.
|