Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000152
Tytuł:
Wydawca: Prószyński i S-ka
Źródło: Pierwszy milion czyli Cłopcy z Mielczarskiego : to było nieprawdopodobne, to piękne, to było coś, czego u nas jeszcze nie było
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Marek Miller,  
Data publikacji: 1999
Kazia - związana zawsze z rodziną Bergerów. Kazia była kimś pomiędzy nianią, gosposią i służącą. Dzięki niej dom jakoś funkcjonował, do momentu, kiedy pewnego dnia ojciec Jacka zniknął, to znaczy wyjechał do Izraela. Zaraz potem matka Jacka przeniosła się do Wrocławia, a babka zmarła. W domu została Kazia, dziadek i Jacek. Jacek był wtedy bardzo mały, miał może z pięć lat i nic z tego wszystkiego nie rozumiał, a właściwie rozumiał jedno - że matka go już nie kocha. Nie wiedział tylko, dlaczego.
Obszerne sześciopokojowe mieszkanie na Mielczarskiego, w którym żyli, powoli podupadało. W przedpokoju prowadzącym do olbrzymiej biblioteki pojawiły się półmetrowej wysokości sterty przeczytanych pism, których już nikt nie był w stanie usunąć. Kazia nie dawała sobie wyraźnie rady. Dziadek zamknął salon na klucz i zamienił go na coś w rodzaju warsztatu ślusarsko-inżynierskiego. Pod pustymi ścianami ustawił długie stoły pełne urządzeń elektrycznych i najrozmaitszych przyrządów. Coś w nim tworzył - lutował, przykręcał, mierzył - ale nigdy nie było wiadomo, co. Nikomu też nie było wolno tam wchodzić, czasami tylko próbowała to zrobić Kazia. Zaglądała do salonu i przesuwała palcem po grubej warstwie kurzu.
- Czemu nie pozwoli mi pan tu posprzątać? - pytała patrząc na dziadka zaczepnie. Dziadek, najczęściej z dymiącą lutownicą w ręku, traktował Kazię jak powietrze i nie przerywał pracy. - Niedługo całkiem pan zdziwaczeje. Boże, co za nieszczęście w tym domu. Dobrze, że pani tego nie dożyła.