"Jest on raczej mozaikowym zlepkiem źle strawionych frazesów z kuchni symbolicznej, pretensyonalnym amalgamatem nonsensów napuszonych i źle stopionych" - napisał Nowaczyński o Sonacie , a Jan August zapamiętał mu to na długo.
Również recenzent organu krakowskich konserwatystów "Przegląd Polski" w kolejnej w 1899 roku relacji z premiery utworu Kisielewskiego nie silił się już na ironię i przewrotne złośliwości. Uznał Sonatę za najsłabszą sztukę Jana Augusta,
pretensjonalną
, sztuczną, naiwną i źle napisaną.
"Nie ma w niej przede wszystkiem zdrowego sensu!" - napisał w druzgocącym omówieniu sztuki recenzent "Przeglądu". Autorowi brakuje pomysłów, bohaterów, a nade wszystko talentu. Zaś cudaczne zwroty w rodzaju "brylantowa melodya" i "seledynowa myśl" nie są w stanie przysłonić rażącego ubóstwa myśli, bo są tylko nowym rodzajem "literackiej blagi".
|