Dolina Siddim
Z tarasu, na którym spoczywała Idith, żona Lota, widać było zielone, zwarte czuby drzew, ciągnących się aż po bielejące w oddali mury Gomory, i dalej, do stóp nagich szczytów górskich. Góry otaczały dolinę z trzech stron: południa, zachodu i wschodu. W północnej stronie wody Słonego Jeziora połyskiwały barwą martwego turkusu; w gorącej porze unosił się nad jeziorem biały obłok pary. Dolina Siddim, ograniczona jeziorem i górami, była też zwana Leśną dzięki obfitości drzew, kupiec Sarug zaś nie przesadzał, wychwalając jej uroki. Zda się być bukietem kwiecia zamkniętym wśród skał, szmaragdem oprawnym w kamień. W porastających ją gajach rosły drzewa mirtowe o drobnym, wonnym listowiu, dęby, oliwki, strzeliste palmy, brzoskwinie, morele i morwy. Powietrze jednostajnie ciche, parne, przesiąkłe słoną wilgocią sprzyjało wzrostowi roślin. Nigdzie, nawet w kwiecistym Damaszku, róże pokrywające ściany domów nie były równie świetne i pachnące. Gdzieniegdzie tylko wśród zieleni traw czerniały przepaściste, złowonne doły połyskujące w głębi czarną mazią. Były to sławne studnie asfaltowe stanowiące bogactwo mieszkańców, z nich bowiem wydobywano hemar, czyli smołę ziemną, cenny przedmiot handlu z Egiptem. Na południowym krańcu doliny drzewa karlały, trawa
żółkła
, wypalona sąsiedztwem gorących źródeł tryskających wysoko. Wyrzucana przez nie woda cuchnęła jak zgniłe jaja. Przypuszczano, iż zatruwały ją szczególnie złośliwe demony. Smołę ziemną dobywano nie tylko ze studni rozsianych po dolinie. Rokrocznie, gdy wiosenny przybór wpadającej na północy do jeziora rzeki Jordan poruszył ciężkie wody przesycone ługiem, na powierzchni fal unosiły się liczne porowate bryły, dające się z łatwością holować ku brzegom. W tym jedynym okresie mieszkańcy doliny wypływali łodziami na nieruchome tonie, nie żywiące ryb ani żadnego żyjącego stworzenia. Głębina była tam niezmierzona i mawiano powszechnie, że od tej wody bliżej jest do nieba niż do dna. Powtarzano też stare, stare jak potop powieści, że niegdyś buchał tu ogień ze skał, że źródła gorące i studnie smołowe pozostały na świadectwo owych dni zatlonych we wnętrzu ziemi. Któż by jednak wspominał te gadki w zielonym, cienistym raju, pełnym owoców, kwiecia i śpiewającego ptactwa? Sodoma, największa z pięciu grodów leżących w dolinie, wznosiła się u południowego krańca jeziora. Z tej strony nie posiadała murów. Zastępowały je skały, zwane Bramą Progu, przez które sączyła się woda. W czasie przyboru tafla wody połyskiwała tuż za skałą, na tym samym poziomie co ulice. Równie nisko leżały pobliskie Gomora, Seboim i Adama. Tylko mała mieścina Segor wznosiła się na wysokim cyplu skalnym wrzynającym się w wodę na wschodnim brzegu jeziora.
Niskie mury grodów służyły ku ozdobie więcej niż ku obronie. Właściwy mur ochronny
stanowiły szczyty górskie otaczające dolinę z trzech stron. Uchodziły za niezdobyte,
ostatnio jednak zostały po raz pierwszy przekroczone. Przed dwunastu laty Kudur-Lagamar,
inaczej Chodorlahomor, król Elamu, wdarł się przez niedostępne pozornie przełęcze
i zajął dolinę bez walki. Elamici nie byli okrutni i Kudur-Lagamar nie zniszczył
kwitnącego tu bogactwa (co byliby niewą
|