Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k123586
Tytuł:
Wydawca: Wydawnictwo Super Nowa
Źródło: Metamorfozy
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Witold Jabłoński,  
Data publikacji: 2004
Niewiele sobie robiąc z przerażonej miny Pawła, wyłupiliśmy z Arnoldem całkiem zręcznie dwie oślizgłe kulki, które jeszcze niedawno tak bardzo mnie czarowały, i zanurzyliśmy we wrzącej wodzie, aby się zestaliły. Następnie pokroiliśmy delikatnie cieniutkimi ostrzami tak spostponowane zwierciadła duszy, aby zaspokoić naszą naukową ciekawość.
Dzięki owemu eksperymentowi, który opisałem później w moim głównym dziele Optyka, dowiedziałem się, że oko ludzkie składa się z trzech wilgotnych, ciekłych substancji, które nazwałem humorami, i czterech błon, określonych przeze mnie mianem tuniki. Stwierdziłem, że istotą natury oka jest sferyczność, dzięki której można chłonąć wszelkie formy widzialne, niezależnie od ich wielkości, kształtu i oddalenia. Centrum tego niezwykłego boskiego tworu stanowi humor krystaliczny, zwany inaczej lodowym, w głębi znajduje się humor szklisty, natomiast z przodu trzeci z kolei, jasny, ma za zadanie chronić wnętrze przed obrażeniami i chłodem. Poszczególne wilgotne substancje oddzielone są od siebie delikatną pajęczą błoną, we wnętrzu zaś są jeszcze trzy inne tuniki: ciemna, rogowa i wzmacniająca. Z przodu przechodzi przez błony ochronne okrągły otwór, który przepuszcza światło do środka i połączony jest z mózgiem nerwem optycznym, całość oka bowiem pochodzi, moim zdaniem, z substancji mózgowej. Tak więc uznałem w sposób niepodważalny, iż obrazy widzialne przedmiotów tworzą się w przezroczystej, kulistej soczewce, nieco spłaszczonej z przodu, znajdującej się pośrodku gałki ocznej, przy czym zauważyłem, iż niczego nie można zobaczyć bez udziału światła. To, co działa na zmysł wzroku, konkludowałem , w żaden sposób nie może być nieobecne w rzeczy, którą oglądamy, albowiem ów zmysł nie wnosi niczego nowego do oglądanego przedmiotu, czego by już w nim wcześniej nie było.
Podobnie Arnold i ja, mężowie uczeni o niepospolitym intelekcie, nie znaleźliśmy w ciele zamordowanego Octavia niczego, czego byśmy już wcześniej z grubsza nie wiedzieli. Tak czy inaczej rzymski chłopak przysłużył się nauce, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Pochowaliśmy go pod osłoną nocy w pobliskich ruinach, nie zauważeni na szczęście przez miejską straż, w papieskim Rzymie bowiem złamanie zakazu krajania trupów groziło poważnymi konsekwencjami. Mogliśmy być pewni, że nikt nie przejmie s