- Abramowicz?... - To był głos Ślicznej.
Miała zdolności, jakich nie doceniali w pełni: wyskakiwała
nagle niczym diabeł z pudełka.
W ciszy słychać było szelesty robaków w trawie i tykanie zegarka na ręce Ślicznej. Nie był duży, w ogóle szwajcarski, ale jakiś
starodawny
, brzydki.
- Gdzie okulary? - Odzywała się skrótami, jakby
postanowiła oszczędzać głos, nie patrzyła na
Pinokia, nawet okiem nie przesunęła po jego opuchniętej
wardze. Wzrok miała utkwiony w bezkres nad głowami ich wszystkich.
|