Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000020
Tytuł:
Wydawca: Iskry
Źródło: Burza nad Wisłą: dziennik 1980-1981
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Waldemar Kuczyński,  
Data publikacji: 1981
Niedziela, 24 sierpnia 1980 r.
Po zarejestrowaniu się w administracji strajkowej zainstalowanej w holu, tuż przy sali BHP, poszliśmy gromadą do przydzielonego nam pomieszczenia w biurze konstrukcyjnym, jakieś 200 metrów dalej. Ciekawi strajku, tego rzadkiego u nas zjawiska, rozglądaliśmy się wokół, patrząc na grupy stoczniowców spacerujących, leżących na trawnikach, palących papierosy, jedzących, dyskutujących, słuchających radia. Mazowiecki, Geremek i Jadwiga Staniszkis opowiadali, co się działo przed naszym przyjazdem. Jadwiga mówiła, z egzaltacją, jak to przywódcy strajkowi szybko dojrzewali do sytuacji, choć początkowo ich przerastała. Za przykład podawała Henrykę Krzywonos, motorniczą, która zaczęła strajk tramwajarzy. Widziała w niej typ proletariusza, który długo jest potulny, lecz w końcu się buntuje i zaczyna tworzyć historię. Henia Krzywonos była dumna ze swego czynu: "To ja pierwsza zatrzymałam tramwaje - powiedziała mi pewnego dnia - i ja pierwsza wyjadę na miasto. Żaden się beze mnie nie ruszy". Coś podobnego, o czym opowiadała Staniszkis, też zauważyłem, choć tak "klasowo" bym tego nie nazwał. Obserwowałem tych na ogół młodych ludzi w dyskusjach i przy stole rozmów. Wielkie wydarzenie, które stworzyli i tworzyli zasłoniło ich prywatność, a ubrało w niematerialne, ale widoczne stroje historycznego spektaklu. Byli w tych kostiumach, bez prywatności, jakby w jakiejś aureoli. Budzili respekt. Kiedy wychodziliśmy ze stoczni 31 sierpnia, byli znów prywatni. "To zdumiewające - powiedziałem parę dni później Alinie Pieńkowskiej, szefowej strajku pielęgniarek - dziś, bez tego stroju bojowego, wyglądasz tak zwyczajnie, po prostu, jak dziewczyna".
Mazowiecki i Geremek uświadamiali rolę, jaką mamy tu zagrać, wyczuwając trafnie, że możemy mieć mylne wyobrażenia jako przybyli z zupełnie innego, warszawskiego klimatu. "Gdy tu przyjechaliśmy - mówił Mazowiecki - gdyśmy szli przez Stocznię - to doświadczyliśmy jakby dwóch realizmów". Nie zrozumiałem początkowo, o co mu chodzi, dlaczego uważa to stwierdzenie za tak ważne, że od niego zaczął. Ale zrozumiałem, gdy sam poczułem ten nowy realizm. Realność wielkiego protestu. Tutaj było tylko parę t