Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000060
Tytuł:
Wydawca: Wyd. Literackie
Źródło: Niebieski szklarz
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Kazimierz Orłoś,  
Data publikacji: 1996
trawniku i pod jabłonkami - dreptały kury i kaczki. Bury kot z podniesionym ogonem ocierał się o nogi gospodyni. - Boże ty mój Bat'ku - powiedział wuj - świat byłby znośny, gdyby nie ludzie. Mniej ludzi, więcej zwierząt, prawda, Józiu? - zwrócił się do mnie. - Niech pan inżynier takich herezji przy chłopcu nie opowiada! - oburzyła się pani Helenka. - Cóż to za herezje? Jakie herezje? A bolszewicy to dobrzy ludzie? A hitlerowcy?
Usiadłem na starym cebrzyku porzuconym w trawie. Wuj podniósł
laskę: - A tam kto?
Obejrzałem się. Między jabłonkami, daleko, mignęły kolorowe
sukienki.
- Cyganki, diablice! - zawołała pani Helenka. Zerwała się z
ławeczki. - Poszły! - krzyknęła klaszcząc w ręce. - Znów wczoraj
zginęła kura zielononóżka! Idź no, Józiu. Zobacz, co one tam robią?
Wstałem i pobiegłem ścieżką pod jabłonkami. Nie było nikogo wśród
drzew. Wyszedłem na drogę. Między oziminami, trochę dalej, szły dwie
kobiety w czerwono-żółtych spódnicach. Odchodziły w stronę lasu, gdzie
stał cygański tabor. Wyglądały jak dwa wielkie kwiaty na
zielonej łące.
Wróciłem wolno i stanąłem nad cebrzykiem. - Poszły. Nie ma nikogo. - I chyba wtedy zdobyłem się na odwagę, żeby zapytać wuja Florentego: - Dziadku, czy to prawda, że urodziłeś się w pamiętnym roku tysiąc osiemset sześćdziesiątym trzecim? Ojciec, pani Helena i wuj roześmiali się. Patrzyłem na liście winogradu. Poruszały się na wietrze, jak zielone chorągiewki. Chyba zaczerwieniłem się, ale wuj Florenty spoważniał zaraz. - Rok później, wnusi