BŁAZEN
Pan de Calvo dał mi list polecający do gubernatora San Juan. Zabrałem się do poszukiwania odpowiedniego statku. Ale jedyny statek w Palos, który miał popłynąć na Karaiby, nie budził zaufania. Był to antyczny korab zjedzony przez czerwie, zaledwie
jednomasztowy
. W dodatku kapitan nie wiedział, kiedy wypłynie na morze. Czas mijał mu na pijaństwie, nie było jeszcze załogi, ładunku ani pasażerów.
W dzień Wniebowstąpienia, w samo południe, siedziałem na molo i strapiony patrzyłem ku zachodowi, w tę stronę, w którą chciałem, ale nie mogłem wyruszyć. Wtedy nadpłynął od południa wielki, sześciomasztowy okręt pod pełnymi żaglami i zawinął do portu. Zbiegło się całe miasteczko. Takiej wspaniałości jeszcze tu nie widziano. Okręt był nowy i obficie zdobiony, z trzema rzędami armat i głową króla Salomona na przodzie, a pod rozpiętym płótnem, chroniącym pokład od słońca, grała orkiestra. Jak się
|