Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_1102000000015
Tytuł:
Wydawca: Książka i Wiedza
Źródło: Mój wybór : rzeczy mniejsze
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_publ
Autorzy: Teodor Krzysztof Toeplitz,  
Data publikacji: 1998
sem w ręku i zaczęła odkurzać podłogę tudzież krzesła, poszturchując dość bezceremonialnie siedzące w kawiarni osoby. Cudzoziemiec był nieco zaszokowany i zapytał, czy ta pani (owszem, jak należy - w białym kitlu i z elektroluksem) nie mogła tego zrobić rano, kiedy kawiarnia była pusta. Skarciłem go, rzecz jasna, za to pytanie mówiąc, że u nas często się zdarza, iż goście z zagranicy życzą sobie, aby ich odkurzyć, i sprzątaczka jest zawsze w pogotowiu. Nie wiem, czy uwierzył, ale miałem spokój.
Następna tego typu przygoda przydarzyła mi się w drodze do Krakowa, w słynnym, bo jedynym motelu w Słowiku. Zatrzymaliśmy się tam, aby zjeść obiad, bardzo chwaliłem się tym motelem, ale na drzwiach znalazłem kartkę, że "sala jest zarezerwowana", ponieważ odbywa się tu właśnie bankiet. Nie dochodziłem, oczywiście, kto tam bankietował; ktokolwiek by to jednak był, należało go stamtąd usunąć. W pobliskich Kielcach jest sporo restauracji, gdzie można sobie bankietować od rana do nocy, natomiast motel jest w Polsce jeden i służy do tego, aby o każdej porze mógł tam zajechać z szosy podróżny i coś przekąsić. Tak się przynajmniej wydawało mojemu cudzoziemcowi, na co trudno mi było znaleźć równie szybko odpowiedź jak w kawiarni w Warszawie. Ale cudzoziemiec zaczynał już coś kapować i w dalszej drodze opowiedział mi śliczną historię, jak po przyjeździe do Polski udał się do pierwszorzędnej restauracji hotelowej, aby zjeść obiad. Zjawił się przed nim kelner, znający tylko wyrazy: woda i piwo, za to w obcych językach. Ponieważ mój cudzoziemiec nie chciał piwa, otrzymał go trzy butelki, gdyż kelner nie znał nie tylko innych rzeczowników, ale także czasowników i formy przeczącej. Na tym obiad urwał się na pół godziny, po czym zjawił się inny kelner czy też kierownik sali i zapytał cudzoziemca (Włocha), czy mówi po niemiecku. Włoch odpowiedział, że trochę, kelner wyraził ubolewanie, że on niestety nie mówi w tym języku wcale. Na tym obiad urwał się na pół godziny, po czym zjawił się jakiś gość w uniformie hotelowym, któremu cudzoziemiec wytłumaczył po rosyjsko-czesku, że to skandal czekać na obiad półtorej godziny. Funkcjonariusz powiedział, że się dowie (?), po jakimś czasie wrócił i oświadczył, że bardzo chętnie, że jeśli gość może poczekać półtorej godziny, to dostanie obiad. I to był już koniec biesiady w restauracji kategorii "S" przy hotelu dla gości zagranicznych.
A przecież ten gość wybrał i tak lepszą cząstkę. W Krakowie poznałem wybitnego rzeźbiarza, jedno z pierwszych dzisiaj nazwisk w rzeźbie światowej. Rzeźbiarz ten niby został do nas zaproszony, pewnie z racji, że ktoś o nim słyszał, ale tego kogoś, kto słyszał, nie było akurat pod ręką, natomiast wszyscy pozostali nie bardzo wiedzieli, co to za jeden, i nie zaprzątali sobie nim głowy. Postanowiłem naprawić "błędy systemu" i skontaktować rzeźbiarza z krakowskim "środowiskiem". Udałem się z nim pod