Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_p00002617960
Tytuł: Leszek Możdżer, pianista, kompozytor, tegoroczny laureat Paszportu „Polityki", o musicalu bez słów:
Wydawca: Polityka - Spółdzielnia Pracy
Źródło: Polityka nr 2498
Kanał: #kanal_prasa_tygodnik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Leszek Możdżer,  
Data publikacji: 2005-04-09
Leszek Możdżer, pianista, kompozytor, tegoroczny laureat Paszportu "Polityki", o musicalu bez słów:
W tej chwili tkwię po uszy w wydrukach nut do musicalu "SCAT". Premiera 14 kwietnia we wrocławskim teatrze Capitol. Tytuł musicalu bez słów "SCAT" oznacza rodzaj wokalizy jazzowej, kiedy głos ludzki traktowany jest jak instrument. Napisałem 44 songi w aranżacji na 12 instrumentów. Licząc pi razy drzwi to jest około 400 partii do wydrukowania, z których każda ma kilka stron. Nie lubię papierkowej roboty, zawsze miałem awersję do dokumentów, liczyłem na to, że bycie tak zwanym artystą uchroni mnie przed wszelką urzędniczą dłubaniną; tymczasem linijki, kropeczki, komentarzyki, kreseczki, opiski, sugestie wykonawcze, oznaczenia dynamiczne i artykulacyjne od paru tygodni są treścią mojego życia i chociaż bazgrolenie tych wszystkich bzdurek jest równie przyjemne co wypełnianie wniosku wizowego na wyjazd do Ameryki, to mam świadomość, że ta praca zadecyduje, jak moja muzyka zabrzmi ze sceny. Zginam się więc w pokorze i ślęczę w czarno-białym świecie nutowym A4, czując końcem nosa panoszącą się za oknem wiosnę, którą już od dłuższego czasu ignoruję w imię rzekomych wartości artystycznych, które powoli zaczynają mi bokiem wychodzić. No bo co to za wartość artystyczna siedzieć nad papierzyskami czy klikać myszką w celu osiągnięcia idealnego nutowego zapisu? Całe szczęście mam kumpli, którzy przyjechali mi pomóc, bo sam bym sobie absolutnie nie poradził. Jedziemy codziennie od rana na sześć rąk, bo premiera za pasem, a nuty jeszcze niegotowe. Korzystam ze starodawnego edytora nut, który jest bardzo ograniczony, generalnie operujemy nożyczkami, ołówkami, flamastrami i klejem do papieru, jest może trochę wolniej, ale jakoś bardziej po ludzku.
Zaraz po premierze "SCATA" zalęgnę się na trzy dni w Fabryce Trzciny, gdzie mam zaplanowane tzw. występy artystyczne, a po festiwalu w Fabryce Trzciny wchodzę do studia ze swoim ukochanym trio (Lars Danielsson i Zohar Fresco). Z rzeczy przyjemnych, które mnie ostatnio spotkały, muszę wymienić fascynującą sesję nagraniową z Davidem Gilmourem (z legendarnego zespołu Pink Floyd) przy okazji jego współpracy ze Zbigniewem Preisnerem.