- Dobra jajecznica - przetarł usta rękawem pikowanego kaftana, pozostawionego pod "Różowym Królikiem" przez jakiegoś roznamiętnionego kupca. - Żal, że jajek w niej tak mało. Dolej jeszcze tego grzanego, Ksemi. Zimno w tej waszej stajni.
Dziewczyna, wciąż trąc stłuczony o drabinę łokieć, skwapliwie sięgnęła po
parujący
dzban z przyprawionym korzeniami piwem. Bała się Debrena. Wszystkie się go bały i pewnie dlatego izba świeciła pustkami. Z drugiej strony - to był wciąż dom uciech. Mało ucieszny w tej chwili, lecz rządzący się swoimi prawami. A te mówią, że personel bez ważnych przyczyn nie wstaje z łoża przed południem.
- Wystarczy - rzuciła Lenda głosem zimniejszym niż stajnia. - Możesz odejść, Ksemi. I zabierz dzban. Pan czarokrążca jest na służbie, a na służbie się nie pije.
|