Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_p00002608477
Tytuł: Zamach
Wydawca: Polityka - Spółdzielnia Pracy
Źródło: Polityka nr 2360
Kanał: #kanal_prasa_tygodnik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Ludwik Stomma,  
Data publikacji: 2002-07-27
o. Moment śmierci króla Francji jest momentem powołania jego następcy, choćby ten nic jeszcze o tym nie wiedział, a oficjalnie koronować miał się za miesiące albo lata. Majestat nie jest człowieczeństwem. Nie ma królów lepszych lub gorszych, brzydszych lub ładniejszych. Jest ciągłość monarchii, czyli instytucji. Ludwik XIV wcale się nie przechwalał i nikogo nie epatował wypowiadając oczywistość: "Państwo to ja". A czyż można zamordować państwo? - Niedorzeczność. Niedorzeczność, czyli wariactwo.
Rewolucja Francuska skracając o głowę Ludwika XVI usiłowała unieważnić sacrum. I szybko się okazało, że wpadła we własne sidła. Kiedy jeden może tworzyć organa władzy, to czemu drugi nie ma organizować kontrorganów. Żyrondyści usiłowali więc wywrócić jakobinów, którzy jednak ostatecznie ich właśnie wywrócili, de facto o wszystkim decydowało Bagno, a jedynym autorytetem okazała się koniec końców gilotyna. Napoleon zachował większość wspaniałych zdobyczy rewolucji, ale twardą ręką przywrócił autorytet i świętość instytucji. Ba, poszedł tak daleko, że nadał sobie tytuł nawiązujący do tradycji cezarów, czyli bogów. Przy czym (to także zasługa rewolucji) akcenty zostały przemieszczone. Napoleon nie był cesarzem Francji, ale Francuzów. Koniec z "państwo to ja", natomiast mógł śmiało powiedzieć: "naród to ja". Dlatego też niepotrzebne mu były żadne "invocatio Dei". Państwo jako twór polityczny i czasowy potrzebować może świętości z góry. Naród, który jest solą ziemi, sam przelewa swoją wielkość w instytucje. Przeszliśmy z religijnego w świeckie, ale ich świętość w niczym się nie zmniejszyła. Od tego czasu we Francji zmieniły się wielokrotnie ustroje, ale, wyjąwszy piętnastoletni (a właściwie krótszy, bo ograniczony de facto do panowania Karola X) okres beznadziejnych wysiłków restauracji, zasada ta, acz niepisana, nigdy nie została podważona, zaś V Republika podbudowała ją jeszcze. Nic tak nie zdyskredytowało w oczach Francuzów oasowców , jak ich wyzute z republikańskiego sensu próby zabicia de Gaulle’a. Toteż strzelanie do prezydenta Chiraca było nie tyle tchórzliwą podłością czy próbą skrytobójstwa (choć tym było również), ale nade wszystko niedorzecznością.
Maxime Brunerie - niedoszły zabójca z Champs Elysées - siedzi już u czubków. Nie dlatego, że usiłował dokonać zamachu za pomocą seryjnego karabinu 22 long rifle, z którego (jak twierdzą eksperci) trafienie na odległość większą niż 50 m jest prawie niemożliwe, a powyżej 100 m równie prawdopodobne jak wygrana w totolotka. Nie dlatego, że zaraz na miejscu chciał popełnić samobójstwo. Nie dlatego, że rozczytywał się w faszystowskich kretynizmach. Nie dlatego, że należał do bandy zidiociałych kibicó