Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_PolPr_GKd00111
Tytuł: Rosyjski kurort
Wydawca: "Polskapresse". Oddział "Prasa Krakowska"
Źródło: Gazeta Krakowska
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Jan Nowicki,  
Data publikacji: 2005-07-29
Rosyjski kurort
Przyjechałem do niego drugi raz. Za pierwszym, nie było jeszcze na świecie mojego syna. Myślę, że chodzi tu o lata 70. tamtego stulecia. Tamten filmowy festiwal w Karlowych Warach? Wtedy chłopięcy. Dziś, szczycący się 40. edycją. W reklamach głoszą, że po niej zaczyna się życie. Jakie? Nie wiadomo. Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek zaczyna się starzeć w chwili urodzenia. Zgadzam się z tym. 40-latka nie wypada kojarzyć z tzw. siłą wieku. Raczej z postępującą słabością, którą skrzętnie ukrywa. Bo tak naprawdę stać go już tylko na grymasy, żałośnie naśladujące młodzieńczą jurność. Tak bywa z ludżmi i festiwalami. Zawsze na początku liczy się prawdziwy entuzjazm, idee, nadzieja na światowy oddźwięk. Jednak w momencie osiągnięcia tego następuje okres pełni, rozkwitu, który w końcu zmierza nieuchronnie do epatowania tradycją, stażem i cyfrą. W omawianym przypadku - czterdziestką. W latach 70., w towarzystwie Andrzeja Kondratiuka, Romka Kłosowskiego (on jeden w smokingu) i Andrzeja Bojarskiego (wtedy scenarzysta) prezentowałem w Karlowych Warach film pt. „Dziura w ziemi”. Szczęsny czas młodości! Za oknami secesyjnych budowli człowiek tęsknie wypatrywał roznegliżowanych ciał biodrzastych Czeszek. Dzisiaj te same okna otwierają już tylko kuracjuszki od rana do wieczora chłepczące z miejscowych źródeł życiodajną wodę. Zalatującą trupim zapachem przemijania. Ale przede wszystkim… Rosjanie. Wszędzie ten język. Każdy kelner, sprzedawca, taksówkarz, mówi nie gorzej od naszych braci znad Wołgi. Gdzie spojrzysz, te reklamy, nazwy i różnorakie zachęty po rosyjsku. Niby nic szczególnego. W końcu nasi czescy sąsiedzi – podobnie do nas – marzyli o otwarciu na świat. Zachodzi jednak pytanie, czy to dobrze, że robią to z aż taką intensywnością w taką stronę? Jak szybko w szeleście - przywiezionych w walizkach - dolarów zapomina się o ponurym warkocie radzieckich czołgów? Na mnie dzisiejsze Karlowe Wary robią przykre wrażenie rosyjskiej kolonii z charakterystycznym dla takiego przypadku noworyszowskim sznytem i szpetotą. Żal. Trochę szkoda tamtego biednego czeskiego kurortu sprzed lat. Starego hotelu „Puppa”, w którym Andrzej Kondratiuk ze wspaniałym gestem zamówił kiedyś dla całego towarzystwa po kieliszku Hennessy. Wypili! A potem Jędrek zarządził tajną naradę w toalecie, gdzie cała czwórka złożyła się na rachunek (z napiwkiem), który wynosił akurat tyle, ile przeznaczone na nasz pobyt diety. A co do filmu „Niepochowany” z moim udziałem, to pomimo świetnych recenzji i znakomitego przyjęcia widowni, został przez jury spuszczony w całości „po brzytwie”. Modliłem się, żeby było inaczej. Jednak i tym razem okazało się, że Pan Bóg wie lepiej. Po prostu. Spasiba Bohu. •