Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_0302000000003
Tytuł:
Wydawca: PAX
Źródło: Błogosławiona wina
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit_proza
Autorzy: Zofia Kossak,  
Data publikacji: 1953
Nie trzeba tam wymowy żadnej Cycerona, Gdzie perorę zaczyna potężna Mamona.
Sam widok tego worka wystarczył - aż mnie obrzydliwość zdjęła. Powiem ci,
księże, że dłuższy by o konia, muła, owszem, o osła był targ niźli o skarb tak
nieoszacowany, od tylu wieków walor mający!
- Straszne, niebywałe rzeczy...
Kanonik Boćkowski zgarbił się na krześle, poczciwymi zatroskanymi oczyma wodząc
za wojewodą.
- Boże wielki! - szepnął po chwili. - Mniejsza o tego sprzedawcę... ale co Wasza
Dostojność robisz? Toż to grzech! Straszliwy grzech!
- Grzech - powtórzył spokojnie pan Sapieha.
- Świętokradztwo... symonia... obraza papieskiego majestatu, grzech śmiertelny,
odpuszczenia nie mający...
- Tak jest, grzech śmiertelny - powtórzył pan Sapieha.
- Wasza Dostojność! Na miłosierdzie Boga! Jeszcze czas! Dogonię Włocha! Jeszcze
nie spełniona zbrodnia, jeszcze można cofnąć; ja zatrzymam...
- Ja zaś mówię ci, księże, że z tej izby nie wyjdziesz. I powiem ci więcej.
Gdyby sam Lucyper w tej chwili stanął przede mną i powiedział, iż za ten postępek
potępiony będę, jeszcze bym się od tego nie cofnął.
- Jezus Maryja! - jęknął kanonik, żegnając się z trwogą.
Ale wojewoda nie zwracał już nań uwagi. Otworzył okno i zapatrzył się w gwiaździste
niebo.
- Ej, Kodniu mój, Kodniu! - zawołał z tęsknotą. - Zali wiesz, jakie szczęście
rychło ciebie spotka?!
I łzy stanęły mu w oczach. Perłowy świt ledwie rozpędził mrok nocy; świat wyglądał
niby mleczna bania ze szkła czarodziejskiego z Murano, przesiewająca tęczowe
blaski przez matową białość. Wśród mgły porannej i nalotu srebrzystego rosy
ludzie ruszali się cicho i miękko jak widma. Powietrze było rzeźwe , lecz dzień
zapowiadał się gorący.
Mimo wczesnego ranka tabor wojewody był już gotowy do drogi. Pachołkowie kręcili się jeszcze przy wozach, układając łuby i dociągając sznury. Wielka karoca poszóstna, przednią skórą wyłożona i pokryta, pozostać miała w gospodzie, gdyż pan Sapieha nie chciał brać ze sobą na łowy sprzętu wymagającego szerokich dróg. Piękna szóstka bułanych szła przyczepiona luzem za wozami. Z żalem spoglądał pan Hornowski na karocę, na wielki kocioł miedziany i dwie