Upór chłopców i wabienie dziewcząt
"Nun das Haus..." - deklamuje Margareta Klein, córka kowala z kopalni Giesche. Kasperczyk na pewno zna Kleina, ale trudno przypuszczać, by chodzili razem na piwo. Kowal Klein myśli i mówi po niemiecku, inaczej jego córka nie byłaby na pewno taką prymuską, a kowal Kasperczyk, mimo służby w
infanterii
w Breslau, trzyma się z tymi, którzy gadają po śląsku.
Jest 19 października, inauguracja pierwszego roku szkolnego w Gieschewaldzie. Trzy świeże budynki szkolne stoją, jeden za drugim, w karnym ordynku, gotowe na przyjęcie pierwszych dzieci. Zapisano ich na razie pięćdziesięcioro, przyszły z rodzicami, speszone, bo uroczystość uświetniają ważne osoby - inspektor szkolny Weyher, nadleśniczy Lehnhoff, proboszcz Klaszka z najbliższej parafii - Myslowitz. Na budynkach zawieszono napisy "Pobłogosław, Boże" i "Z Bogiem zaczynaj, z Bogiem kończ!", a naucz
|