Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_DzP0500073
Tytuł: Takie bywało śniadanie...
Wydawca: Jagiellonia
Źródło: Dziennik Polski
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Andrzej Kozioł,  
Data publikacji: 2005-03-26
o wina, 1 butelki kminkówki (dla wszystkich osób), wreszcie z gotówki w kwocie 1 złotówki na osobę a 2-złotówki dla dziesiątniczki - wspominała Maria Kietlińska. - Kiedy staruszki napełniły kosze, po wzajemnych życzeniach "wesołego alleluja" zapytała jedna z nich (widocznie nowicjuszka w zakładzie) "I cóż jeszcze?". Niedyskretne to zapytanie matkę moją rozśmieszyło, ale kucharka, która głównie trudziła się przygotowaniem owych specjałów, oburzona, wziąwszy obie baby za bary, za drzwi wypchnęła.
Tak śniadano podczas Wielkanocy na samym dole społecznej hierarchii Krakowa. A w domach zacnych, arystokratycznych o bogatych mieszczańskich tradycjach, w Wielką Sobotę, krzątali się księża, machając kropidłami: święcili po domach jaja pisane, szynki, kiełbasy, jajeczniki , mazurki i placki różnego rodzaju, przede wszystkim przekładańce i specjalność krakowską: serowce, które musiały być w każdym domu i każda gospodyni miała tradycyjną receptę na ich przyrządzanie, a sekret niechętnie zdradzała - pisała Estreicherówna.
Taka obfitość była konieczna, bo oprócz rodziny i znajomych przychodzili przez cały tydzień po poczęstunek stóże nocni, lampiarze, kominiarze, listonosze itd., a także żebracy. Nazywano to chodzeniem po śmiguście.