kładu: Jan Gorzelik. W razie potrzeby zawiadomić, telefon numer..." Był łatwy do zapamiętania. Zauważyłem za szybą twarz faceta, który stał wcześniej za barem. Udałem, że studiuję kartę dań, wywieszoną obok tabliczki z nazwiskiem właściciela. Pomyślałem, że Zenek był w jego biurze, kiedy wszedłem do lokalu, i wyszedł z niego w czasie, gdy robiłem inspekcję toalety. Wolałem, żeby Gorzelik - jeśli to był on - nie skojarzył mnie sobie z wizytą Zenka, więc wróciłem do lokalu i podszedłem do bufetu.
- Zobaczyłem w
karcie
, że macie kołduny. Poproszę porcję.
- Przykro mi - powiedziała bufetowa, młoda kobieta tuż po trzydziestce, na której twarzy było już jednak widać zmęczenie - niestety, już się skończyły.
|