Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k0RLG287
Tytuł:
Wydawca: Wydawnictwo WAM
Źródło: Smaki polskie czyli jak się dawniej jadało
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Andrzej Kozioł,  
Data publikacji: 2008
Bajgle, czyli obwarzanki, o specyficznym zapachu i specyficznym smaku, krakowską piekarniczą specjalność, sprzedawano z koszów, lody z białych skrzynek, zawieszonych na szerokiej parcianej taśmie i noszonych przez lodziarzy na brzuchach. Obwarzanki można było jeść na ulicy, lody nawet należało, bo nie można ich było donieść do domu, a wody z saturatora w ogóle nie należało pić.
Rzeczywiście uliczna sodowa woda była czymś wyjątkowo obrzydliwym. Z jednej szklanki, zazwyczaj graniastej, gru bościennej piły setki ludzi. Oczywiście zanim dostał ją kolejny klient, szklanka była przepłukiwana przez właściciela saturatora. Szkopuł polegał na tym, że kolejny, setny, tysięczny raz szklaneczkę przepłukiwano w tej samej wodzie. Nic więc dziwnego, że uliczną wodę sodową nazywano gruźliczanką . Miała jednak powodzenie i jak twierdzili wtajemniczeni wystarczył jeden upalny sezon w pobliżu basenu kąpielowego, aby właściciel wózkasaturatora przez pozostałą część roku mógł pławić się w słodkim nieróbstwie.
Z czasem uliczne posiłki wróciły w postaci tak zwanej małej gastronomii. W całej Polsce sprzedawano zapiekanki, gastronomiczne dno: kawałek bułki, weki, pseudobagietki, na to plasterki surowych pieczarek, na to tarty żółty ser (najtańszy!), na to keczupowy zygzak. Ohyda! W Krakowie mieście słynnej maczanki! też sprzedawano zapiekanki. Na szczęście nie z przyczep kempingowych, które opanowały Warszawę przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Z trzewi Dworca Centralnego, dumy gierkows