Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_PolPr_GKa00407
Tytuł: Jeszcze jest wiekowa kuźnia
Wydawca: "Polskapresse". Oddział "Prasa Krakowska"
Źródło: Gazeta Krakowska
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Agnieszka NIGBOR,  
Data publikacji: 2002-09-26
STRÓŹÓWKA. Na Kogutku
Prawdziwą skarbnicą wiedzy o regionie jest kuźnia Jana Zasowskiego w Stróżówce, który zawsze chętnie opowiada o swojej pracy, starych narzędziach, rodzinnych tradycjach, histori kuźni i ludziach, którzy tu przychodzili jeszcze przed drugą wojną światową. Bo faktycznie, niezwykłe były jej dzieje, których co roku przychodzą wysłuchać uczniowie Zespołu Szkół w Stróżówce podczas lekcji otwartych. Kuźnia pamięta czasy Antka z utworu Bolesława Prusa, gdyż istnieje od 1910 roku. I tak z pokolenia na pokolenie przekazywana jest wiedza i umiejętności praktyczne. Wszystko zaczęło się od dziadka Jana, który był kowalem w Grybowie. Potem fach przejął Stanisław, który ożenił się w Stróżówce i tu przeniósł kuźnię. Jan przyglądał się pracy ojca, pomagał i mimo że nieraz przytłukł sobie palec, poparzył, ale się nie zraził, odziedziczył zakład. Pod okiem Jana rósł i praktyki w kowalstwie nabierał jego syn Antoni, który obecnie jest właścicielem kuźni. Doświadczenie ojca do dziś służy synowi, bo i dobra rada się przyda i pomoc. - Kuźnia ojcowska była drewniana, mała i ciemna -mówi Jan Zasowski. - Jej wyposażenie stanowiło jedynie kowadło z paleniskiem, wiertarka z ręcznym napędem i kilkanaście młotów różnej wielkości. - Obejmując fach po ojcu, Jan pomieszczenie rozbudował, ulepszył. Przez lata napatrzył się na kucie koni, niejednokrotnie sam pomagał. Pociągało go jednak coś innego. Wolał naprawiać maszyny niż przybijać podkowy. Szczęśliwie dla młodego wówczas kowala złożyło się, że rolnictwo zaczęto przestawiać z koni na traktory. Z czasem klientów, którzy przyjeżdżali do kucia koni, można było policzyć na palcach. Gdyby wówczas poprzestał na podkowach, kuźnia obecnie istniałaby jedynie w pamięci mieszkańców Stróżówki. Rolnik przychodził już nie z końmi, lecz z maszynami. W kosiarkach, siewnikach coś się psuło, trzeba było śrubę dorobić, kątownik przyspawać. Potrzeby zmieniają się z upływem czasu. Dzisiejsza kuźnia przypomina warsztat remontowy. Odpowiednie wyposażenie zapewnia zadowolenie wychodzącego stąd klienta. Kuźnia Jana Zasowskiego stanowi cześć histori tej podmiejskiej wioski-prawie dzielnicy Gorlic. Jej mieszkańcy i sąsiedzi mówią o kowalu ciepło i życzliwie. Wielokrotnie pomagał i pomaga, nigdy nie odmówił, zawsze był zaangażowany w życie wsi i jej mieszkańców. Był w komitecie gazyfikacyjnym, słupy telefoniczne też pomagał wkopywać, murem stał z innymi gdy ze starej szkoły chciano wozić dzieci do zbiorczej w Kobylance. Przekonali gminę, wybudowano szkołę. Po dziś dzień pomoc Zasowskich na rzecz szkoły jest znacząca. Ławki i wiele innego sprzętu dorabiana była w kuźni, gdy trzeba coś pospawać, naprawić- nadal służy pomocą. Jan Zasowski ma dyplom mistrzowski w zawodzie "kowal usługowy we wszystkich specjalności". Jego praca została doceniona nie tylko dobrym słowem mieszkańców wsi. Kowal posiada Złotą Odznakę za Zasługi w Rzemiośle oraz Honorową Odznakę Rzemiosła nadaną przez Centralny Związek Rzemiosła. Sukcesem kowala jest też nagroda Izby Rzemieślniczej w Rzeszowie, za gilotynę do cięcia blachy, własnej konstrukcji. Pozostaje życzyć tylko, by emerytowany już kowal nadal cieszył się szacunkiem i zaufaniem, a synowi by jak ojciec tę trudną pracę z powodzeniem kontynuował.