Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000067
Tytuł:
Wydawca: Iskry
Źródło: Górnik polski
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Jarosław Józef Szczepański,  
Data publikacji: 2005
nie przechwyciły neozwiązki, dosypano pieniędzy i na tym się skończyło. Poza tym cały czas była mowa o uatrakcyjnieniu Karty Górnika, z czym wiążą się zarobki, podwyższenie stawek zaszeregowania itp. Ale tylko była mowa. Bo gdy przyszło do wypłaty, to realnych pieniędzy było mniej. W lipcu obiecano na "Manifeście", że w sierpniu nikt nie straci. I tak się stało. To znaczy, wszyscy wzięli mniej więcej tyle samo pieniędzy co w lipcu, ale w efekcie dużo mniej niż w czerwcu. To właściwie starczyło.
Między II a III zmianą 15 sierpnia 1988 roku kilku górników w cechowni kopalni "Manifest Lipcowy" zaczęło przemawiać. Podobnie niedaleko w łaźni, przy wodopoju - kranie, z którego leci woda do picia (podkreślić trzeba, że jest to rzadkość na terenie miasta Jastrzębia i okolic, gdyż afery z brakiem wody nadającej się do celów spożywczych ciągnęły się tam przez wiele lat!). Stamtąd coraz więcej ludzi zamiast w stronę szybu zjazdowego szło do cechowni. Ci, którzy zjechali wcześniej, to była obsługa podziemnego transportu i podobnych służb. Członkowie Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność", którego sprawa rejestracyjna była w Sądzie Najwyższym, rozprawa zaś wyznaczona na 17 sierpnia odbyła się bez obecności zainteresowanych, mimo stosownego wniosku pełnomocnika, mówili o kręceniu zarobkami, o godności pracy, o poniewieraniu "czarnych" przez "białych", czyli przez kopalniany dozór noszący białe hełmy, o coraz gorszych stosunkach panujących w kopalni, o niezrealizowaniu porozumień podpisanych w kopalni "Manifest Lipcowy" osiem lat wcześniej. Padło hasło strajku okupacyjnego. Dołączyli też ci, którzy nie opuścili kopalni, wyjeżdżając z drugiej (popołudniowej) zmiany. Zaczęto spisywać postulaty i jednocześnie podjęto decyzję pozostania na górze. Obserwował to kopalniany dozór z balkonów cechowni. Strajk był przesądzony. Górnicy wyszli przed budynek cechowni. I tak samo jak w lecie 1980 roku z betonowego kwietnika przemawiał samorzutny przywódca strajkowy. Tym razem został nim ślusarz, spawacz, jedenaście lat pracujący pod ziemią w "Manifeście", żonaty, mający dwoje dzieci, 37-letni Krzysztof Zakrzewski. Do kopalni błyskawicznie przyjechała dyrekcja, aktyw partyjny. Neozwiązkowcy weszli wśród strajkujących i próbowali zażegnać konflikt. Nie udało się. Przed północą do strajkujących przyszedł naczelny inżynier Wardas, ale ponieważ nie cieszył się zbytnim poważaniem wśród załogi, nic więc nie wskórał i nie pokazał się już do końca strajku.
Rano, we wtorek 16 sierpnia, przed 6.00, do kopalni dotarła pierwsza zmiana. Wiele osób nic jeszcze o strajku nie wiedziało. Po chwilowym zamieszaniu pozostała część chętnych do uczestniczenia w strajku zaczęła dołączać nowe postulaty. Powstał Zakładowy Komitet Strajkowy, którego przewodniczącym został Krzysztof Zakrzewski. W skład weszli: Jerzy Nowosielski, Stanisław Kosek, Andrzej Kornak, Jan Golec, Zdzisław Czerwiec, Kazimierz Włodarek (uczestnik strajku z 1980 roku i działacz Międzyzakładow