Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000016
Tytuł:
Wydawca: Znak
Źródło: Raptularz (1965-67)
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Zbigniew Raszewski,  
Data publikacji: 1967
ę. Uważa, że w Chinach działały oczywiście miejscowe siły, siły te zostały jednak pobudzone przez nieodpowiedzialną, skandaliczną politykę Europy i Ameryki. Kto wiatr sieje - mówi - ten burzę zbiera. Kto dziś w Europie i w Ameryce boi się Chin, ten powinien wspomnieć, jak się dawniej te kontynenty do Chin odnosiły. Z podziwem mówi o księżach katolickich Murzynach i Azjatach. Przypuszcza, że siły żywotne Europy już się powoli wyczerpują. Nowe siły nabrzmiewają, jego zdaniem, w ludach kolorowych.
11 IX 66 (niedziela). Rano w kościele na Piwnej. Niezłe kazanie na temat młodzieńca z Naim, o którym mowa w dzisiejszej Ewangelii. W południe idziemy z Jasiem obejrzeć zmianę warty u Grobu Nieznanego Żołnierza na placu Saskim. Te niedzielne zmiany warty wprowadzono chyba w tym roku, a my nigdy ich jeszcze nie widzieliśmy. Dużo ludzi ustawionych w czworobok. Przed dwunastą nadciągają z orkiestrą: kompania reprezentacyjna WP (ta z chorągwią) i 3 warty w sile 40 ludzi każda. Jedna należy do kompanii reprezentacyjnej, jedna do WSW, jedna do MSW. Ustawiają się w dwuszeregu naprzeciw Grobu. Orkiestra gra marsza generalskiego. Raport i przegląd. Na placu zainstalowano głośniki, więc słyszymy rozkazy i meldunki. Oficerowie meldując się wymieniają swoje nazwiska, bez wyjątku chłopskie. (Łan, Szczodry.) Komenderują, tak samo zresztą jak wielu oficerów przed wojną, po chłopsku, można powiedzieć po gospodarsku: "Na-ra-mieee bróń! Pre-zen-tuuuj bróń!" Na sam dźwięk tych komend jakiś siwy mężczyzna przede mną - nie ukrywając tego - ociera łzy z oczu. W czasie przeglądu orkiestra gra różne marsze z czasów wojny. Następuje właściwa zmiana warty. Dziwna rzecz, gdy tylko to wojsko zaczyna się ruszać, zaraz widać, że jego dyskretna elegancja - bo jest eleganckie - nie jest chłopska. Szczególnie uderza to na przykładzie kompanii honorowej. Składa się ona bez wyjątku z wysokich, smukłych chłopców, odznaczających się nieomylnym poczuciem rytmu, a zarazem jakąś wyniosłą, jakby wzgardliwą pewnością siebie. Na lewym ramieniu żołnierze tej kompanii mają srebrne sznury. Ich oficerowie trzymają obnażone szable, które prezentują unosząc polskim obyczajem rękojeść na wysokość twarzy. Oddziały defilują teraz przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Orkiestra gra "Warszawiankę". Kompania honorowa pochyla chorągiew. To nie jest zabawa, to jest na serio i ludzie to czują. Kompania honorowa idzie świetnie, zrywają się oklaski. Przychodzi mi do głowy, że w tym niemym obrządku zawiera się być może ostatni szczątek greckiej tragedii. Wypłoszona z teatru, tragedia chodzi już tylko po ulicy. (Jeśli gdzieś jeszcze żyje, tak jak tu.) Po obiedzie czytam fascynujący pamiętnik kabotyna: Serge LIFAR, Ma vie. Paris 1965. (Lifar u Pétaina, Lifar u Hitlera, wszystko w tonie: Lifar zbawca Francji.) Wieczorem z żoną w Teatrze Narodowym na premierze Nowego Don Kiszota Fredry. Po raz pierwszy bodajże gra się tę komedię z muzyką Moniuszki. (Orkiestra ucharakteryzowana, w kostiumach z epoki, w kanale orkiestrowym.) Zabawny Ordon, bardzo zabawny Baer, wiersz brzmi, muzyka, miejscami bardzo wesoła, brzmi, ale inscenizacja (Wyszomirskiego) niedowcipna, a co gorsza, bez smaku.
KARTKI Z DZIENNIKA