Akuszerka była jedyną kobietą, z którą doktor rozmawiał, a nawet pojawiał się u niej każdej niedzieli. Krążyły opowieści, że podczas tych wizyt doktor siedział nad miską budyniu, a Martusia popijała jałowcówkę ze szklanki i przegryzała ją dymem mocnego cygara, które przynosił Roch, zapewne z szarych kartonów eleganckich kuracjuszy. Zagadką tych niedziel pozostawał budyń pochłaniany przez doktora z jakimś zwierzęcym apetytem.
– Budyń jest na długowieczność. Z tym że
waniliowy
– szeptały kobiety, usiłując wytłumaczyć w ten sposób upodobania doktora do mlecznych deserów.
– Prostatę leczy – twierdzili mężczyźni. I wracając z lasu, kupowali w sklepiku Marsowej kilka torebek budyniu.
|