j ekspozyturze
rządu polskiego w Budapeszcie. Baza "W" miała za zadanie
utrzymanie łączności pomiędzy centralą (polskim rządem na
emigracji) a Delegaturą Rządu w okupowanej Polsce. Jej
kierownikiem był Edmund Fietowicz-Fietz, ps. "Kordian",
pełniący równocześnie funkcję delegata rządu polskiego na
Węgry. W marcu 1944 roku został aresztowany przez gestapo
i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Mathausen i tam
wkrótce rozstrzelany.
Po aresztowaniu Fietowicza kierownictwo bazy przejął Wacław Felczak, ps. "Nowiński". Początkowo był on kurierem na trasie Budapeszt-Warszawa-Budapeszt, a później działał w podziemnym polskim froncie na Węgrzech. W grudniu 1939 roku w Budapeszcie utworzono jeszcze jedną konspiracyjną placówkę łącznikowo-wywiadowczą, której nadano kryptonim "Ekspozytura W". Została ona utworzona głównie przez oficerów byłych ekspozytur zagranicznych Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego, które działały do września 1939 roku na terenie Czechosłowacji, Niemiec, Węgier i Rumunii. Zajmowała się przede wszystkim wywiadem, ale i przerzutami materiałów konspiracyjnych związanych tematycznie z zakresem jej działania. Zbierała informacje o armii niemieckiej i o sytuacji politycznej na Węgrzech i w krajach sąsiednich. Informacje typu wywiadowczego były przekazywane początkowo do Paryża, a po upadku Francji i przeniesieniu się rządu polskiego - do Londynu. "Ekspozytura W" zajmowała się także działalnością kontrwywiadowczą na terenie Węgier: wykonywano różne zadania zlecone przez Sztab Główny Naczelnego Wodza dotyczące opiniowania polskich działaczy konspiracyjnych na Węgrzech. "Ekspozyturą W" kierował mjr Adam Bogoria-Zakrzewski. Wcześniej był on konsulem polskim w Budapeszcie. Utrzymaniem stałej łączności lądowej i radiowej zajmował się utworzony na polecenie rządu polskiego na emigracji Wydział Łączności z Zagranicą o kryptonimie "Zagłoba", podlegający 5 Oddziałowi Komendy Głównej ZWZ-AK. Szlaki kurierskie były wytypowane na całej południowej granicy, od Bieszczad aż po Żywieckie. Południowa granica Polski została podzielona na cztery odcinki przerzutów kurierskich, które swym zasiągiem obejmowały: odcinek I - rejon Sanoka (kryptonim "Bronisława"); kierował nim Aleksander Rybicki, ps. "Jacek"; odcinek II - rejon Jasła (kryptonim "Kazimiera"); jego komendantem był kpt. Władysław Tołłoczko, ps. "Raś"; odcinek III - rejon Nowego Sącza (kryptonim "Sabina"); kierował nim Zbigniew Ryś, ps. "Woda"; odcinek IV - rejon Nowego Targu (kryptonim "Teresa"); jego kierownikiem była Maria Pajewska, ps. "Hanka". Z każdego odcinka kurierzy mieli wytyczne trasy, przebiegające w miejscach w miarę najbezpieczniejszych. Nie zawsze jednak były one łatwe do pokonania, zwłaszcza gdy ten szlak prowadził przez Tatry. Obok niebezpieczeństw, których nie
szczędziła
surowa górska przyroda, na kurierów czyhały także niemieckie patrole Grenzschutzu, przeważnie z wyszkolonymi w tropieniu psami. Patrole te przemierzały góry wzdłuż linii granicznej. Natknięcie się na któryś z nich najczęściej oznaczało koniec walki kuriera. Ile było takich dramatycznych spotkań?... Bardzo ważną wolę w łączności kurierskiej odgrywały punkty odbioru i przerzutu materiałów konspiracyjnych, które były zorganizowane w różnych miejscowościach wzdłuż południowej granicy Polski, na poszczególnych odcinkach przerzutowych. Punkty takie spełniały dwojaką rolę. Niektórzy kurierzy dostarczali pocztę tylko do punktu odbioru, gdzie już docierali łącznicy krajowi i przekazywali ją do adresata. Natomiast ci kurierzy, którzy pokonywali całą trasę Budapeszt-Warszawa-Budapeszt, a byli też tacy, którzy kursowali na trasie Paryż-Warszawa, zatrzymywali się w tych punktach przerzutowych na odpoczynek. Nazywali je "melinami". Członkowie organizacji konspiracyjnych obsługujący punkty odbioru poczty, niezależnie od przysięgi, którą składali przy wstępowaniu do Organizacji, byli dodatkowo zaprzysięgani w związku z pełnieniem nowych funkcji. Zwracano tu szczególną uwagę na zachowanie tajemnicy, przestrzeganie maksimum bezpieczeństwa, więc każdy z obsługujących "meliny kurierskie" musiał przejść odpowiednie przeszkolenie.
Poczta z centrali (od rządu polskiego na emigracji) była
dostarczana regularnie raz na dwa tygodnie, a w przypadkach
alarmowych ilekroć zachodziła potrzeba. Oczywiście meldunki
sytuacyjne, różne raporty, sprawozdania okresowe,
rozkazy i wszelkie wytyczne od centrali były szyfrowane. Aby
zmniejszyć objętość poczty, materiał fotografowano na błonach
małoobrazkowych, które następnie poddawano dodatkowej obróbce
chemicznej, żeby zamaskować utr
|