Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_PolPr_TS00151
Tytuł: No jedz misiu, jedz
Wydawca: "Polskapresse". Oddział "Prasa Śląska"
Źródło: Trybuna Śląska
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Gabriela Pewińska,  
Data publikacji: 2001-10-12
Ośmioletnia Zuzia Wojtal zagrała w reklamie przeciwko przemocy. – Mama nie chciała mi powiedzieć o czym to jest – mówi Zuzia. – Wiedziałam tylko, że mam się rozpłakać i powiedzieć do misia: Kretynie...
No jedz misiu, jedz... – mówi malutka na ekranie. Kolejna scena jest tak przerażająca, że nie da rady oglądać. Miś, który jeść nie chce, obrzucony jest stekiem wyzwisk. A dziewczynka, choć ledwo od ziemi odrosła , jak szaleniec jakiś pastwi się nad pluszakiem. Po chwili siedzi w kącie skulona i beczy: – Nie kocham cię... Zaczęło się od oleju kujawskiego, a właściwie od króla Maciusia Pierwszego. Czteroletnią Zuzię mama zaprowadziła na przedstawienie do teatru. – Tak przeżyła ten spektakl, że dostała spazmów! – mówi Anna Wojtal. – Cała się trzęsła. Strasznie płakała. Jedno, co zdołała z siebie wydusić, to: Mamo! Chcę występować na scenie! No, a później był ten olej. Reklama. Wybrano ją z castingu. Na planie reklamówki z czterdzieści osób. A u Zuzi, choć to jej pierwszy występ – tremy nic a nic. Po oleju było długo, długo nic. A później Zuzia zagrała epizodzik w reklamówce o ubezpieczeniach, o pysznych jogurtach, wreszcie w filmie „Ostatnia misja”. I w „Na dobre i na złe” – małą Kasię, która przychodzi w odwiedziny do chorego taty. – Razem w dziewięciu reklamach i trzech filmach – podpowiada Zuzia. Ten ostatni to rosyjski, „Break point” Marka Wójcickiego. Któregoś razu, gdy zaproszono Zuzię na podsynchrony do studia nagrań, poproszono ją, by chłopcu – który grał razem z nią w filmie – na jego kwestię: Jak dorosnę, ożenię się z tobą, odpowiedziała: Ożenisz się ze znajdą! Źle jej się to słowo „znajda” kojarzyło i zaparła się, że nie powie. I nie powiedziała. Takich ról grać nie będzie – uznała. – A kogo chciałabyś zagrać? – Nel... Do castingu na tę rolę startowała, ale nie wyszło. Miała wtedy zaledwie pięć lat, a przednie zęby, co naturalne w tym wieku, wypadły. Krótki film przeciw przemocy w rodzinie cała telewizyjna Polska mogła oglądać w blokach reklamowych. Zanim Zuzię wybrano do roli owego nieszczęśliwego dziecka, mama dziewczynki zażyczyła sobie przeczytać scenariusz. – Miałam trochę obiekcji – wyznaje. – Przyznaję, że ładunek emocjonalny tego filmu, jego wydźwięk był tak poważny, że wahałam się, czy córka powinna w tym wziąć udział. Ale Zuzia tak bardzo pragnęła zagrać... – Mama nie chciała mi powiedzieć o czym to jest – tłumaczy Zuzia. – Wiedziałam tylko, że mam się rozpłakać i powiedzieć do misia: Kretynie... – Biedny ten miś... Dali mi go potem. Siedzi sobie w moim pokoju. Lubię go. Ale się kiedyś strasznie zdenerwowałam, bo jak po tym wszystkim wzięłam udział w reklamówce jednego napoju, to chłopiec, który miał zagrać ze mną, gdy mnie zobaczył, powiedział: O! To ta Jedz Misiu Jedz! Mama Zuzi – psycholog i szkolny psychoterapeuta: – Po emisji tego filmu bardziej obawiałam się reakcji dzieci niż dorosłych. Lękałam się, iż mogą uznać, że skoro Zuzia gra dziewczynkę z takiego domu, to i w jej rodzinie może dziać się nie najlepiej. Ale to, o dziwo, dorośli, okazało się, nie potrafią odróżnić świata telewizji od rzeczywistości. – Na castingu do reklamy soków zapytali mnie, czy czasem w moim domu nie ma przemocy – wyznaje Zuzia. – Kiedyś telewizja pokazała program o przemocy – opowiada Anna Wojtal. – Wypowiadała się w nim jakaś pani z Sejmu, że ta dziewczynka z tego filmu musiała być ofiarą przemocy w rodzinie... Bardzo mnie to rozbawiło, bo gdyby ta pani miała choć trochę psychologicznej wiedzy, to wiedziałaby, że dziecko, które doświadczyłoby takiego okrucieństwa, nigdy by tego przed kamerą nie zagrało... – Bo by się wstydziło – dodaje z poważną miną dziewczynka. – I bało. – Zuziu, a o czym ty marzysz? – Mam dużo marzeń, ale mogę pani zdradzić jedno z nich... Chciałabym mieć rodzeństwo. – A co lubisz najbardziej na świecie? – Dużo rzeczy. – Wymień choć trzy. – Jeździć na nartach. Grać w filmie i reklamie. I kąpać się w wodzie, w której nie ma ani meduz, ani rekinów, ani węgorzy. I tych ssawek, czy przyssawek, czy jak tam się one zwą. Pijawek, ku ścisłości. Zuzia kocha grać. – Czasem zdjęcia już się dawno skończyły, a ona dalej siedzi – mówi mama. – Ot tak, dla samego siedzenia. – A jak ci się udało tak płakać na zawołanie przed kamerą? – Pan reżyser na mnie nakrzyczał... Że źle gram, że zaraz weźmie inną dziewczynkę do tej roli... I jeszcze inne różne rzeczy. – Ale widziałaś, że on tak na niby krzyczy? – Nie... I zaczęłam płakać. A on, jak już to zagrałam, zawołał mnie i – dziewczynka nie może powstrzymać się od śmiechu, naśladując skruszonego reżysera. – Przytul się, no już dobrze, przytul się... – I co wybaczyłaś mu? – W połowie...