Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000049
Tytuł:
Wydawca: Siedmioróg
Źródło: Uczniowie Spartakusa
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Halina Rudnicka,  
Data publikacji: 1951
- Zobaczysz, zobaczysz - oschle, dziwnym tonem rzucił pytający i powrócił do gry.
I Kalias zobaczył niejedno. Po paru dniach wszczął się niebywały ruch w całej willi. Przyjeżdżał pan i goście zaproszeni na wiosenne polowanie na przelatujące ptactwo. Ptasznicy i przyuczeni do polowań niewolnicy przygotowywali i czyścili sprzęt łowiecki. Pod ogólnym nadzorem niewolnika-intendenta, zwanego "dispensatorem", cały legion niewolników spełniał powierzone im prace. Jedni czyścili srebra, inni zajęli się porządkowaniem domu. Szorowano marmurowe kolumny i mozaikowe posadzki, czyszczono meble, laurami wieńczono posągi przodków w atrium, gdzie również zmieniono wodę w sadzawce, w perystylu sadzono świeże kwiaty i czyszczono fontannę. Orkiestra złożona z cymbalistów i flecistów ćwiczyła się pod kierunkiem mistrza w hymnie powitalnym. Pod wodzą promusa (szafarza) uwijali się kucharze, piekarze i cukiernicy wraz z pomocnikami, przygotowując wymyślne potrawy. Kaliasa przydzielono do tricliniarchy - kierownika sali jadalnej (triclinium). Pod wpływem ciepłych, ziołowych kąpieli i leczniczych maści zagoiły się skaleczenia Kaliasa, sine pręgi ustąpiły z pleców. Czuł się zdrów, wypoczęty, spokojnie więc poddał się nowym obowiązkom. Tricliniarcha ćwiczył go w zgrabnym stąpaniu, ukłonach, podawaniu czar z winem i rozpylaniu wonnych olejków. Z repertuaru Kaliasa wybrał dwie bajki Ezopa i kilka wierszyków, które miał wygłosić na żądanie pana lub któregokolwiek z gości. Nie było to szkolne wydawanie lekcji przed gramatykiem - byle jakie, prędkie i głośne. Tricliniarcha zwracał baczną uwagę na wymowę, na ton głosu i pauzy między wierszami. Okazało się, że Kalias oprócz zapamiętanych słów nic więcej nie umie. Srogi nauczyciel bił trzciną w dłoń za każdą omyłkę i Kalias niemało się napocił i nacierpiał, nim posiadł sztukę deklamatorską w wystarczającym według tricliniarchy stopniu. Oprócz niego ćwiczyło się jeszcze kilku chłopców. Spośród nich najbardziej do serca przypadł Kaliasowi jedenastoletni Efebus, Egipcjanin o złotawobrązowej skórze i orzechowych, bystrych oczach. Postanowił się z nim zaprzyjaźnić. Efebus dał mu do zrozumienia, że również chciałby mieć w nim przyjaciela. Starali się być blisko siebie czy to w czasie ćwiczeń, czy też przy posiłkach. Pierwszego dnia po przyjściu do tricliniarchy zdarzyła się Kaliasowi nieprzyjemna historia. Oszołomiony nowością pracy, jaką mu przydzielono, starał się zrozumieć wymagania nauczyciela i zapamiętać jego wskazówki. Mało więc uwagi zwracał na kolegów, śledząc uważnie każdy ruch ust i rąk nauczyciela. Jeden z uczniów, pięcio- czy sześcioletni chłopiec, różowy i złotowłosy jak Amor, z dużymi niebieskimi oczyma, pogardliwie odnosił się do wskazówek tricliniarchy, przedrzeźniał go, szczypał recytujących chłopców, a wreszcie zainteresował się Kaliasem. Podszedł do niego, obejrzał ze wszystkich stron niby osobliwe zamorskie zwierzątko, poklepał go w ramię gestem pana kupującego niewolnika, a na koniec najspokojniej, jak gdyby to była dziupla drzewa, zaczął mu wpychać gałązkę do ucha. Kalias, zasłuchany w słowa nauczyciela, spokojnie odsunął rękę malca. Ale ten bynajmniej nie zrezygnował. Jeszcze złośliwiej ponowił atak. Kalias chwycił jego rękę i przytrzymał. Wtedy nieznośny chłopak szarpnął się i kopnął go z całej siły w bok. W Kaliasie zawrzała krew. Ujął malca jedną ręką za złote loki, a drugą wymierzył mocnego klapsa w pośladek. Chłopcy parsknęli śmiechem, zasłaniając sobie usta kułakami. Tricliniarcha zmieszał się.
Malec wybuchnął płaczem i krzyknąwszy: - Zobaczysz! Jeszcze mnie popamiętasz! - wybiegł z sali.