Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000053
Tytuł:
Wydawca: Twój Styl
Źródło: Wydziedziczeni
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Danuta Koral,  
Data publikacji: 1997
Kiedy ucichły ostatnie głosy i kroki ludzkie, zapadała cisza. Śnieg pokrywał wszystko niebieskawą bielą, niebo wydawało się bardzo wysokie i dalekie. Na zamarzniętych jeziorach z hukiem pękał lód i rano można było odnaleźć długie rysy na jego szklanej powierzchni.
Do zimowych zajęć należało cięcie trzciny. Służyły do tego wycinaki o bardzo prostej konstrukcji. Dwa cienkie drążki o długości ponad metra, rozstawione na szerokości ramion dorosłego mężczyzny, połączone skrzyżowanymi listwami, opatrzone były na dole szerokim, ostrym nożem. Wycinak sunęło się po lodzie, nóż ścinał trzcinę równo z taflą lodu. Trzcina padała na listwy i kiedy było jej już dużo, zdejmowało się ją z wycinaka, formowało wysoki snop i wiązało drutem. Snopy te ustawiano koło drwalni na kształt indiańskich wigwamów. Trzcina sprzedawana była na podkład pod tynki, albo na pokrycie dachów - dużo trwalsze od słomy. Dzięki temu trzciny nie zarastały jezior, a tworzyły jedynie zielony wał wokół ich brzegów. Przed tymi trzcinowymi żniwami dziecko lubiło wchodzić w szeleszczący, gęsty las i czubkami butów wycinało w jego zbitej masie wąskie ścieżki, krzyżujące się i wijące kręto. Wyobrażało sobie, że jest w labiryncie, albo że przedziera się przez tropikalną puszczę czy baśniowy las, i mogło tak spacerować bez końca, nigdy się nie nudząc.
Inną zimową atrakcją było wycinanie lodu i napełnianie lodowni grubymi, przezroczystymi blokami, które zjeżdżały w dół po pochylni. Wycięty w lodzie wielki prostokąt obtykano żerdziami, by zabezpieczyć przed nieszczęśliwym wypadkiem. Po pewnym czasie lód stawał się tam równie gruby, jak na reszcie jeziora.