Wyszli z kotłowni nieco chyłkiem; Pinokio pierwszy, Adam
chował twarz za jego plecami.
Boisko było pełne. Nie mieli szczęścia. Już za rogiem weszli na Kubę. Zamrugał oczami prędko, jak
na
filmie
z przyspieszonym tempem.
- Aaa... - wymamrotał. - Cccy... - uciął
czkawką.
|