Dane tekstu dla wyniku: 60
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000010
Tytuł:
Wydawca: Twój Styl
Źródło: Siostry B.
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Anna Bojarska, Maria Bojarska,  
Data publikacji: 1996
ię nie spodziewała! Chociaż poza paroma Lampkami Wina nie podawano alkoholu, nie było gdzie kupić alkoholu, nie było BARU; musiałyśmy wszystkie ukradkiem pociągać z piersióweczek, a po nocach spijać się w trupa w pokojach quasi-hotelowych, w których nawet korkociągów nie mieli, Krystyna Kofta musiała otwierać butelki i kroić przegryzki swoim nożem sprężynowym (bez którego nigdzie się nie rusza), ty wpychałaś korki do butelek kluczem od pokoju... mniejsza o to. Sama opowiedz, ja pędzę do finału.
Kończą się obrady, kończy się SYMPOZJUM, czy co to było, nareszcie pełny luz, wino dają; stanęłyśmy sobie przy fortepianie w zacisznym bocznym saloniku z tobą, Krysią Koftą, Agnieszką Osiecką i uroczą postmodernistką Olgą Tokarczuk; stoimy na tle wielkich fotografii Karen Blixen, do której Olga okazała się niesłychanie podobna, Dunki pierwsze jej to powiedziały, a my wszystkie potwierdziłyśmy: wstrząsające! Mężczyźni z obsługi naszego sabatu znoszą nam kolejne kieliszki ("No, nie, panowie: zostawcie od razu każdej po kilka, po co macie tak ciągle biegać?"), a my prowadzimy typowo kobiece rozmówki (do których niekiedy dorzuca jakieś zdanko w locie inna czarownica): - Miała która z was Murzyna? Nie, nie, niestety; no, moje drogie, jak można nie mieć Murzyna, rozczarowujecie mnie... a prawda, ja byłam długo w Stanach, stąd ci Murzyni; a księdza? - Ja... prawie. - Nie rozśmieszaj mnie, czemu tylko "prawie"? Ja kiedyś na Jasnej Górze... - A ja nie miałam ani Żyda, ani chłopa, ani Murzyna, nigdy tego nie przeboleję! - Niesłychane, jak można nie mieć Żyda, wszędzie ich pełno! Pewnie nie zauważyłaś! - Anno, tobie naprawdę nie podobała się ta Dunka-lesbijka z fajką? Moim zdaniem szalenie podniecająca! - Moim też! Tak sobie gawędzimy, paląc bez przerwy (z wyjątkiem Krysi), pijąc bez przerwy (już bez wyjątków), żegnając się co chwila z wychodzącymi, aż tu okazuje się, że jesteśmy ostatnie; nawet kelnerzy poszli, a o winie nie ma mowy, wypiłyśmy wszystko. Jak tylko - na miłość boską - zadzwonimy po taksówkę i pójdziemy, będzie można wreszcie zamknąć dworek i też pójść. Do domu.
No, trudno. Zbieramy - jak to kobiety - nasze szale, kurteczki z frędzlami, noże sprężynowe, żyletki, kastety, szminki, pudry, perfumy, półmetrowe cygarniczki (to ja); poprawiamy loki i przyciemnione okulary typu Narzeczona Gangstera (to my dwie), i w noc, i w wiatr od morza, i do nocnego sklepu po wino, gin, tonik, ser, wędlinę, winogrona, i do naszej generalicji. Bo aż cztery z nas (prócz Agnieszki, która miała w Sopocie własne układy) mieszkały w Wojskowym Domu Wypoczynkowym, gdzie nachodził