- Nie? - pytał się ojciec, wodząc po nich błędnym wzrokiem. -No to ja z placu nie zejdę!
Skoczył do swego obałka, rąbnął w sęk. Obrócił, odrzucił, chwycił nowy
obałek
i ciachał, że szczapki pryskały na wszystkie strony. Na wąsy obwisłe, wypłowiałe, kapały łzy, a on ciął i ciął zakazane, powtarzając raz po raz: -Nie zejdę! Trupa weźmiecie, trupa...
Zerwał się Korbal, a za nim strugacze. Rzucili się do kobyłki, na miejsca, do przerwanej pracy. Już nic ich teraz od niej nie odwiedzie. Nie oderwie! Póki czucia, póki sił - strugać będą. Niech im rękę odrąbią, to ta druga będzie strugała!
|