– Mogę prosić o pani dokumenty? – usłyszałem nagle.
To, co wczoraj
wyżłopałem
, musiało zniszczyć ładnych parę milionów komórek w moim mózgu. Trzeba być kompletnym idiotą, by cieszyć się alibi danym przez kogoś mówiącego tak jak ona. Podobał mi się jej akcent, ale – ładny czy nie – był obcy.
Gapiliśmy się na nią wszyscy trzej, gdy szła przez pokój,
wyciągała torbę z szafy i dokumenty z torby. Koc został na
łóżku i chyba po cichu liczyliśmy, że Maria Eleonora
osiągnie swój cel i spopieli ją wzrokiem. Na osobie
ulegającej samozapłonowi pierwsze spala się, jak wiadomo,
ubranie.
|