Dane tekstu dla wyniku: 13
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k1242
Tytuł:
Wydawca: Wydawnictwo Iskry
Źródło: Wardęga Opowieści z pobocza drogi
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Lechosław Herz,  
Data publikacji: 2010
a (z przedmową samej Elizy Orzeszkowej!), Wisły, Bugu i Biebrzy "łodzią odbytych" przez autora pomiędzy rokiem 1872, a 1899. Siedemdziesiąt lat później, w roku 1971 i ja wyruszyłem na podobną krajoznawczą wyprawę, podążając tropem, wytyczonym przez Glogera. Jego opowieści, określane słusznie mianem reportaży krajoznawczych, pominęły Narew, zatem nurtem tej rzeki postanowiłem płynąć. Od tego czasu upłynęło kolejne lat trzydzieści i parę, a ja pamiętam wszystko tak, jakby zdarzyło się to wczoraj.
Swoje wędrowanie narwiańskim szlakiem przez Podlasie rozpocząłem w Białowieży, płynąc zrazu dopływem Narwi, wąską i malowniczą Narewką. Za pasem szuwarów, rosnących na obu brzegach, szumiał wiatr w koronach starych drzew Puszczy Białowieskiej, a ja dawałem się nieść wodzie i tylko na zakolach pomagałem rzece w kierowaniu kajakiem: kilka silnych uderzeń wiosłem, mocny ruch orczyka steru i odpoczynek do następnego skrętu. A za tym skrętem następnym drogę przegradzała przeszkoda, zwany "kładką poleską" prymitywny mostek z grubego drąga, przywiązanego drutem do dwóch krzewów, rosnących na przeciwnych brzegach i częściowo zrąbanych, częściowo przygiętych. W ten prosty i nieskomplikowany sposób ułatwiano sobie drogę z jednego na drugi brzeg rzeki. Zaraz potem tuż nad kajakiem pojawił się potężny orzeł bielik. W szponach trzymał jakąś zdobycz, z tyłu atakował go kruk, birkut gwałtownie zmieniał pozycję i nie wypuszczając łupu bronił się przez napaścią kruka dziobem, skrzydłami, pazurami. A później była wieś Gruszki i stała tam na skraju lasu zagroda, z której przyniosłem nad wodę menażkę pełną jeszcze ciepłego mleka z południowego udoju i bochenek razowego chleba wiejskiego wypieku.
Dobrze pamiętam tamto lato. Udekorowaną kopicami siana płaską równinę łąk wokół rzeki. Zabudowania wiejskie w oddali. Dziesiątki bocianich gniazd na strzechach drewnianych chałup we wszystkich okolicznych wioskach. Ludzi koszących siano na łąkach, nad którymi płynęły baloniki cumulusów. Za kosiarzami dostojnie kroczące bociany, rytmicznie kiwające długimi szyjami. Co krok spotykanych rybaków, zajętych łowieniem ryb. Było ich tak wielu, iż po jakimś czasie byłem już prawie przekonany, że tutaj,