Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k123585
Tytuł:
Wydawca: Niezależna Oficyna Wydawnicza Nowa
Źródło: Ogród miłości
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Witold Jabłoński,  
Data publikacji: 2006
uczoczarne, nie tknięte jeszcze siwizną loki miała rozpuszczone niczym panna na wydaniu. Musiałem w duchu przyznać, iż chociaż owa dama lata pierwszej młodości już za sobą pozostawiła i nie dorównywała urodą swej zmarłej niedawno siostrze, zdolna byłaby zawrócić jeszcze w głowie niejednemu mężczyźnie, był w niej bowiem pewien nieodparty powab. Tym większą zagadkę stanowiła w tej sytuacji niemoc Leszka Czarnego, będąca dla mnie prawdziwym wyzwaniem, któremu postanowiłem sprostać za wszelką cenę.
Kątem oka dostrzegłem zasiadających na ławie niemych świadków rozgrywającej się przed chwilą gorszącej sceny. W przystojnym młodzieńcu domyśliłem się kasztelana Sułka z Niedźwiedzia, niemal oficjalnego faworyta księżnej. Na mój widok uniósł nieco swą zgrabną sylwetkę i odpowiedział niedbałym skinieniem głowy na czołobitny pokłon, toteż mogłem mu się przyjrzeć dokładniej. Prawdziwy był z niego gładysz i dworski galant, wystrojony w bogato zdobiony, kusy kaftan, odsłaniający silne i kształtne uda. Nosił się zatem na nową modłę, jaka przyszła bodaj z Italii, lecz odważyli się jej hołdować jak dotąd tylko młodzi wykwintnisie z wysokich rodów, tym bardziej że starsi wiekiem moraliści oburzali się, iż taki bezwstydny strój nasuwa nieprzyzwoite skojarzenia. Cóż, moralistom zawsze tylko jedno w głowie. Regularne rysy twarzy dworzanina były jednak puste i bezmyślne, jak u drewnianej kukły, a zbyt blisko osadzone oczy świadczyły, iż jego kędzierzawa głowa niewiele dźwiga rozumu. Zapewne jednak świetnie jeździł konno, zręcznie usługiwał damom przy stole i wdzięcznie tańcował, to zaś czyniło zeń idealnego kochanka dla każdej wielkiej pani. Trzeba przyznać, że skrzywdzona przez los księżna dobrze wiedziała, z kim się pocieszyć.
Druga osoba kryła się na razie w ciemnym rogu izby, toteż nie zdołałem się jej dokładnie przyjrzeć. Dostrzegłem jedynie skuloną kupkę szarych szmat i bystre rozbiegane oczka, zapewne więc była to miejscowa wiedźma Ożanka, o której już parokrotnie słyszałem. Uznałem, że nie jest warta na razie mej uwagi, którą w całości skupiłem na księżnej. Właśnie podsunęła mi do ucałowania migoczącą pierścieniami delikatną, białą dłoń. Jej wyraziste oczy świdrowały mą postać z zachłanną ciekawością i rozbudzo