raz z rodzeństwem usłyszeli z ust ojca. Było to wtedy, gdy ten opowiadał o wizycie Ochrany u niego na Moniuszki, w Warszawie. Dlaczego rosyjska policja nim się zainteresowała, Wojciech nigdy nie dociekł. W każdym razie, do ojca miało przyjść coś około trzech żandarmów i najważniejszy z nich zaczął go przy drzwiach odpychać. Wówczas posłyszał "ruki po szwam", czyli - stój na baczność, taki owaki. No i pomogło - ojciec Wojciecha uspokoił się, stał spokojnie, pozwalając na przeszukanie mieszkania.
Pomogło też - napisał Wojciech Rostafiński - że, niespecjalnie kryjąc się, w książkę na biurku wsadził
sturublowy
banknot. Banknot znikł.
Lata nauki w gimnazjum i liceum im. Adama Mickiewicza
|