Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_1102000000026
Tytuł:
Wydawca: W.A.B.
Źródło: Pomarańczowy majdan
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_publ
Autorzy: Marcin Wojciechowski,  
Data publikacji: 2006
Janukowycz był zajęty karierą w administracji, Achmetow zaś oficjalnie zajmował się piłką nożną. W rzeczywistości byli jednak jak dwa płuca - bez jednego z nich organizm nie może oddychać prawidłowo. Szef parlamentarnej komisji do spraw walki z korupcją i przestępczością zorganizowaną Wołodymyr Stretowycz tak charakteryzował grupę doniecką: - To swoista spółka akcyjna miejscowych biznesmenów i władz, obsługiwana przez inspekcję podatkową, milicję, prokuraturę oraz pozostałe instytucje państwowe.
Twórcę grupy, Aleksandra Bragina, kojarzono z półświatkiem, co wpływało niekorzystnie na jej wizerunek. Gdy zaczęła się coraz bardziej rozrastać, koledzy postanowili zdjąć go ze świecznika - miał odejść z biznesu i poświęcić się piłce nożnej. Doniecki Szachtar był wtedy w kiepskim stanie. Kopalnie bankrutowały jedna po drugiej. Miesiącami brakowało im na wypłatę pensji dla górników, nikt nie myślał o utrzymaniu klubu piłkarskiego. Szachtar zajmował najniższe miejsca w tabeli, jego niedoinwestowana baza treningowa powoli zaczynała się sypać. Prywatyzacja i przyjście do klubu doświadczonego prezesa-biznesmena wydawały się najlepszym wyjściem. - Szachtar będzie uczestniczyć w najbardziej prestiżowych rozgrywkach na kontynencie. Przed trenerami i zawodnikami stawiam ambitne zadania. Zobaczycie, że za jakiś czas obejrzymy w naszym mieście mecze Ligi Mistrzów - obiecywał Bragin, który zainwestował w klub wielkie pieniądze. Na sukcesy rzeczywiście nie trzeba było długo czekać. Już po roku Szachtar zdobył puchar Ukrainy, przełamując wieloletni prymat kijowskiego Dynama. Kilka lat później w Doniecku rzeczywiście doszło do pierwszych meczów Ligi Mistrzów oraz Pucharu UEFA. Marzenie Bragina się spełniło.
Gdy miasto świętowało pierwsze zwycięstwa swojego klubu, Bragin popadł jednak w poważne kłopoty. - Było widać, że spodziewa się czegoś złego. Przez całe lato 1995 roku prawie nie wychodził z domu. Zatrudniał sześćdziesięciu ochroniarzy i gdy już musiał wyjść, towarzyszyła mu prawdziwa armia - opowiada Mark Lewicki, przed laty znany dziennikarz i sprawozdawca sportowy, dziś rzecznik prasowy Szachtara Donieck. W mieście nikt nie ma pojęcia, kto mógł zabić prezesa klubu. Snucie domysłów na ten tem