Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000077
Tytuł:
Wydawca: W.A.B.
Źródło: Podróż ludzi księgi
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Olga Tokarczuk,  
Data publikacji: 1993
Markiz był pewien, że Weronika pojedzie dalej, chociaż sam nie wiedział, skąd bierze się ta pewność. Co do niego, trudno mu było teraz zrezygnować z jej widoku.
Ta egocentryczna , trochę dziecinna kobieta była mu potrzebna. Przyzwyczaił się do jej obecności. Zaczynała stanowić ważny element klimatu tej podróży. Z drugiej strony nie było to tylko statyczne przywiązanie, ale także jakaś dynamiczna siła, która popychała go do niej. Próbował sam się z tego przed sobą wytłumaczyć i czuł, że bardziej stwarza problemy, niż je wyjaśnia. Przyszła mu bowiem do głowy myśl, iż może do odnalezienia Księgi potrzebna jest kobieta, tak jak potrzebny jest mężczyzna, że może w tym splocie okoliczności i przypadków kryje się głęboka mądrość. Musiał się więc teraz z Weroniką rozmówić i po prostu powiedzieć jej o wszystkim. Powinien to jakoś upiększyć, udramatyzować, bo jej dziecinny umysł pragnie baśni. Nie, nie okłamać ją. Tej myśli Markiz się przestraszył. Musi zrobić tak, żeby się zgodziła. Wiedział, że się zgodzi. Czuł, że się zgodzi. Chciał, żeby się zgodziła. Przy niej był silny jak kawaler d'Albi.
Tego wieczoru, kiedy pan de Chevillon grał na klawesynie, Markiz poprosił Weronikę o chwilę rozmowy. Stanęli najpierw przy oknie, a potem, mimo zimnej nocy, wyszli na taras. Markiz bez wstępów poprosił, żeby jechała z nimi dalej. Powiedział, że de Berle prawdopodobnie się wycofa i że przez jakiś czas towarzyszyć im będzie Burling. Weronika nie wydawała się zaskoczona, bardziej udawała zaskoczenie, być może po to, żeby usłyszeć jakieś wyznanie. Markiz nie chciał być okrutny, a jednak to, co mówi