Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000038
Tytuł:
Wydawca: Książka i Wiedza
Źródło: Joachim von Ribbentrop: szef hitlerowskiej dyplomacji
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Karol Grünberg, Bolesław Otręba,  
Data publikacji: 1995
yjskiego. Ze swej strony Anglia powinna uznać Niemcy za najsilniejsze mocarstwo kontynentalne. W praktyce oznaczało to udzielenie zgody na formułowane później aspiracje terytorialne Rzeszy w środkowej i wschodniej części Europy. Ribbentrop zaproponował, aby dla omówienia tych kwestii doszło do spotkania między premierem Stanleyem Baldwinem a kanclerzem. Szef brytyjskiego rządu odpowiedział wymijająco na tę propozycję, co rozczarowało Hitlera tym bardziej, że podobna odpowiedź nadeszła z Paryża.
W trakcie swego pobytu w Londynie Ribbentrop nawiązał kontakty i przeprowadził szereg rozmów z wpływowymi osobistościami brytyjskimi, natomiast zignorował propozycję spotkań z faszystami angielskimi. Negocjacje uwieńczone zostały podpisaniem 18 czerwca 1935 roku niemiecko-brytyjskiego traktatu morskiego. Zarówno wtedy, jak i w latach następnych fakt ten był określany jako osobisty i nieoczekiwany sukces Ribbentropa, torujący dyktatorowi drogę do urzeczywistnienia swej polityki wschodniej, a przede wszystkim odbudowy sił zbrojnych Niemiec. Tłumacz dr Paul Schmidt podkreślił, że "Ribbentrop wracał do Rzeszy jako "wielki mąż stanu". Przede wszystkim Hitler uważał go za zręcznego dyplomatę", gdy tymczasem w ocenie uczestnika rokowań najbardziej rzucającą się cechą charakterystyczną była "bezgraniczna nieufność" ambasadora (tamże, s. 311). Zgoda na powiększenie tonażu floty niemieckiej do żądanej wielkości stawiała w rzeczywistości Trzecią Rzeszę, koncentrującą swoje siły militarne wyłącznie w Europie, w stosunku do Anglii, która musiała strzec wszystkich mórz i oceanów, w sytuacji uprzywilejowanej. Nder korzystna dla strony niemieckiej była ta klauzula, która umożliwiała rozbudowanie floty podwodnej do 45 procent tonażu brytyjskiego. Układ podpisany został przez ministra spraw zagranicznych sir Samuela Hoare i Joachima von Ribbentropa. Parafując go, strona brytyjska pogodziła się de facto z decyzją Niemiec z 16 marca, naruszającą te postanowienia Traktatu Wersalskiego, które ograniczały wzrost militarnej potęgi Rzeszy. W imieniu Hitlera oświadczenie złożył Ribbentrop, podkreślając, że podpisanie układu o dobrowolnym ograniczeniu sił morskich stwarza odpowiedni fundament do trwałej przyjaźni niemiecko-brytyjskiej. Na wieść o pomyślnym zakończeniu negocjacji kanclerz przekazał swemu ambasadorowi gratulacje, nazywając ten dzień jednym z najszczęśliwszych w swoim życiu. Niewątpliwe osiągnięcie Ribbentropa stało się możliwe przede wszystkim dzięki chwiejnej i niezdecydowanej polityce Anglików. Decyzją tą Wielka Brytania wzmacniała międzynarodową pozycję i militarną siłę Niemiec. Hitler miał więc powody do triumfowania. W notatkach, spisanych po wojnie w norymaberskim więzieniu, Ribbentrop podkreślił, iż zawarty układ z Anglią umocnił więź łączącą go z Führerem. Amerykański ambasador w Berlinie William E. Dodd ujawnił w swoich wspomnieniach interesujące okoliczności towarzyszące rokowaniom Ribbentropa w Anglii, wskazujące na istniejącą wówczas ostrą rywalizację pomiędzy Auswärtiges Amt a partyjnymi agendami i ich funkcjonariuszami. Dodd zanotował, że "w czasie gdy Ribbentrop rokował w Londynie, niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wysłało tam, żeby go szpiegować, barona Lersnera. Lersner, który zajmował kiedyś wysokie stanowisko w niemieckiej armii, jest człowiekiem niezwykle sprytnym i mówi tak dobrze po angielsku, że niełatwo rozpoznać w nim Niemca" (W. E. Dodd, Dziennik ambasadora 1933—1938, Warszawa 1972, s. 221). Wydarzenie to potwierdza, że von Neurath i jego ekipa, nie godząc się z działalnością partyjnej sekcji zagranicznej, usiłowali jeszcze wówczas, różnymi zresztą metodami, bronić autonomicznej pozycji MSZ w kwestiach polityki zagranicznej. Przy sposobności ambasador Dodd powtórzył krążące w tym okresie pogłoski o spodziewanych zmianach na czołowych stanowiskach w gmachu przy Wilhemstrasse. Wspominając swoje spotkanie z Ribbentropem podczas obiadu u ambasadora japońskiego (29 maja, a więc tuż przed wyjazdem ba londyńskie rokowania), autor zauważył, iż spodziewa się on zająć miejsce Bernharda von Bülowa, sekretarza stanu w Auswärtiges Amt. Pod datą 11 lipca 1935 roku Dodd potwierdza natomiast nie tylko stale zgłaszane aspiracje, ale i rosnące "notowania" szans Ribbentropa po jego nieoczekiwanym sukcesie w negocjacjach z Wielką Brytanią: "Twierdzi się powszechnie, że Hitler wkrótce przejmie oficjalnie funkcję ministra spraw zagranicznych, podobnie jak to uczynił Mussolini, i że wówczas ministrem de facto zostanie Ribbentrop" (tamże, s. 222). Oczekiwane zmiany wprawdzie nie nastąpiły, niemniej jednak wskutek potęgującej się rywalizacji między MSZ a "Dienststelle-Ribbentrop" dochodziło do napięć. Krążące plotki były ich potwierdzeniem. Auswärtiges Amt traciło coraz wyraźniej dominującą pozycję w dziedzinie polityki zagranicznej. Zdaniem Alfreda Wysockiego von Neurath sprawiał wrażenie "człowieka bardzo zmęczonego i wyczerpanego". Usiłując dociec przyczyn kiepskiej kondycji ministra spraw zagranicznych, wskazuje on jednoznacznie sprawcę i jego zabiegi o wywołanie fermentu na Wilhelmstrasse. "Nic dziwnego — zauważa Wysocki — kiedy miało się pod bokiem takiego ambasadora jak Ribbentrop, który przedkładał Führerowi raporty o treści na Wilhelmstrasse nieznanej i występował od czasu do czasu na zewnątrz w sposób, który mógł doprowadzić do rozpaczy jego szefa" (Tajemnice dyplomatycznego sejfu, s. 371—372). Autor dokumentuje to stwierdzenie przykładem wizyty Ribbentropa u lorda Londonderry, któremu sugerował, aby rząd angielski odwołał swego ambasadora w Berlinie sir Erica Phippsa z powodu jego przyjacielskich stosunków z von Neurathem. Znamienne było to, iż autorami sukcesów dyplomatycznych Niemiec nazistowskich nie byli ani von Neurath, ani urzędnicy Auswärtiges Amt, ani nawet kierownicy oficjalnych placówek za granicą. Osiągnięcie Ribbentropa stało się dla Hitkera ważne nie tylko z powodu pomyślnie zakończonej wstępnej potyczki z urzędem przy Wilhelmstrasse, lecz również istotne ze względu na zwycięstwo w pierwszej konfrontacji z Wielką Brytanią. W 1935 roku Ribbentrop rozważał projekt "transakcji wymiennej" z Polską. Uważał, że należy przekonać rząd polski do zaanektowania państwa litewskiego i otrzymania w ten sposób dostępu do Bałtyku w innym miejscu. W zamian za to Niemcy powinny uzyskać tzw. Korytarz. Sprawy narodowościowe , związane z tą zamianą, miałyby być rozwiązane w drodze przesiedlenia ludności. O tej "strategii rekompensaty" mówił Ribbentrop w odniesieniu do ziem polskich, sugerując jednocześnie Hitlerowi czasowe wyrzeczenie się podobnych projektów w odniesieniu do spornych terytoriów wzdłuż zachodnich granic Niemiec. Miało to dotyczyć w szczególności wstrzymania się z pretensjami wobec Alzacji i Lotaryngii oraz obszaru Eupen-Malmedy (W. Michalka, Ribbentrop und die deutsche Weltpolitik…, s. 127). Cele polityki zagranicznej Hitlera w latach 1935 i 1936 przedstawiały się z angielskiej perspektywy następująco: kanclerz Rzeszy dążył do odzyskania dominującej pozycji Niemiec w Europie i likwidacji ustanowionego traktatami pokojowymi stanu rzeczy. Zmierzał do nich przez militaryzację społeczeństwa we wszystkich dziedzinach, a w polityce zewnętrznej formą gospodarczej i terytorialnej ekspansji. Związane to było z zamiarem wchłonięcia wszystkich obywateli państw sąsiednich należących do rasy germańskiej, z pozyskaniem nowych rynków zbytu dla gospodarki niemieckiej i zapewnieniem kontroli nad tymi źródłami surowców, których brak odczuwał przemysł Rzeszy. W grę wchodziło także zdobycie chłonnych rynków zbytu oraz obszarów dla niemieckiej emigracji. Akcja skierowana przeciwko Traktatowi Wersalskiemu, podjęta przez Hitlera po objęciu urzędu kanclerza, zmierzała również do remilitaryzacji Nadrenii. Parafowany 16 października 1925 roku w Locarno, a następnie podpisany 1 grudnia w Londynie tzw. pakt reński uznawał nienaruszalność granicy między Niemcami a Francją i Niemcami a Belgią oraz potwierdzał obowiązującą na mocy Traktatu Wersalskiego demilitaryzację Nadrenii. Przewidywał on równocześnie, że Włochy i Anglia w przypadku agresywnych posunięć Niemiec lub Francji udzielą pomocy stronie napadniętej. Wykorzystując jako pretekst fakt parafowania przez parlament francuski układu ze Związkiem Radzieckim, Hitler postanowił przystąpić do zdecydowanego działania. Kiedy ambasador niemiecki w Rzymie Ulrich von Hassell otrzymał w lutym 1936 roku zapewnienie Mussoliniego, że Włochy nie przeciwstawią się siłą planom remilitaryzacji Nadrenii, władze w Berlinie uznały, iż jest to odpowiedni moment do naruszenia postanowień paktu reńskiego. Mimo objekcji ze strony dyplomacji Rzeszy, wynikających głównie z wojskowej przewagi Francji, co w wypadku wkroczenia niemieckich sił zbrojnych do strefy nadgranicznej mogło grozić poważnymi konsekwencjami, Hitler zdecydował się na ten krok 7 marca. Składając w tym dniu oświadczenie rządowe w Reichstagu, kanclerz oznajmił, że nie uznaje już postanowień Traktatu Wersalskiego, które nie zezwalały na stacjonowanie oddziałów wojskowych po lewej stronie Renu i w pięćdziesięciokilometrowym pasie wzdłuż prawego brzegi rzeki, a także, że wypowiada układy z Locarno. Odpowiedzialnością za tę decyzję obciążył Francję, doszukując się w fakcie porozumienia z ZSRR naruszenia paktu reńskiego. Z prawnego punktu widzenia argumentacja ta nie wytrzymywała krytyki, ale dla Hitlera każdy powód był dobry. Krok podjęty przez kanclerza Rzeszy nie mógł być dla dyplomacji państw zachodnich zaskoczeniem, choć tuż po zawarciu układu francusko-radzieckiego Hitler zapewniał publicznie, że będzie respektował układy lokarneńskie. Takie samo zapewnienie składał ambasadorowi Francji w Berlinie François-Poncetowi minister von Neurath, gwarantując, iż Niemcy nie zmienią statusu Nadrenii w drodze jednostronnej akcji. W imieniu Führera Neurath zaoferował przy okazji wszystkim państwom sąsiadującym z Rzeszą zawarcie dwustronnych porozumień. Pogwałcenie Traktatu Wersalskiego i złamanie postanowień paktu reńskiego przez rząd Hitlera nie spotkało się tymczasem z oczekiwaną reakcją mocarstw zachodnich. Wkroczenie oddziałów wojskowych do strefy zdemilitaryzowanej odbiło się wprawdzie szerokim echem w Belgii i we Francji, ale ta ostatnia była właśnie zajęta kolejnym kryzysem gabinetowym, Anglia natomiast, starając się konsekwentnie realizować politykę appeasementu, nie przejawiała chęci podjęcia zdecydowanej akcji wobec Niemiec. Na wieść o wkroczeniu wojsk niemieckich do Nadrenii lord Londonderry i Philip Lothain, zwolennicy zbliżenia z Rzeszą, przesłali w imieniu Towarzystwa Brytyjsko-Niemieckiego list do Hitlera, gratulując mu sukcesu. Anthony Eden oświadczył natomiast w Izbie Gmin, iż "nie ma powodu do przypuszczeń, jakoby obecna niemiecka akcja oznaczała podjęcie kroków wojennych" (M. Gilbert, R. Gott, Dżentelmeni w Monachium, Warszawa 1967, s. 53). Politycy angielscy, dążący do ugodowego ułożenia stosunków z Niemcami, nie dopatrzyli się w tym akcie agresji, a jedynie demonstracyjne przywrócenie statusu równości. Bezpośrednio po otrzymaniu pierwszych informacji w tej sprawie polski minister spraw zagranicznych Józef Beck zapewnił ambasadora Léona Noëla, że w wypadku konfliktu zbrojnego między Francją a Rzeszą Polska gotowa jest wypełnić swoje zobowiązania sojusznicze. To samo uczynił radca ambasady w Paryżu Feliks Frankowski wobec ministra Pierre Flandina. Sądzić jednak można, iż deklaracja polska nie została odebrana przez rząd francuski jako w pełni wiarygodna. Remilitaryzacja Nadrenii znalazła swój epilog na forum Rady Ligi Narodów, która od 14 do 20 marca 1936 roku obradowała w Londynie. Rządowi Rzeszy zaproponowano, by przysłał swego przedstawiciela. Hitler wyraził zgodę i wydelegował do Anglii Ribbentropa, który 19 marca wygłosił długi, aczkolwiek niezbyt rzeczowy monolog. Powtórzył w nim zarzuty znane już z memorandum, jakie w Auswärtiges Amt wręczono kilkanaście dni wcześniej ambasadorom reprezentującym sygnatariuszy paktu w Locarno. Wszystkiemu winna jest Francja, a nie Rzesza. To ona — zdaniem Ribbentropa — złamała postanowienia układu. W tej sytuacji Niemcy czują się zwolnione z ich przestrzegania, ale gotowe są do złożenia nowych propozycji i zastąpienia dotychczasowych układów innymi. Argumenty przedstawione przez Ribbentropa nie mogły przekonać członków tego gremium. Rada Ligi, z wyjątkiem Chile, potępiła Rzeszę Niemiecką za pogwałcenie traktatu, ale nie zaleciła ogłoszenia sankcji wobec niej. Sygnatariusze układu potwierdzili jedynie przy okazji, że jest on dla nich nadal obowiązujący, a ponadto zalecili sztabom generalnym swoich sił zbrojnych przeprowadzenie rozmów, by w razie potrzeby móc zrealizować wzajemne zobowiązania. Wezwano także rząd Rzeszy do niezwiększania ilości wojska w Nadrenii i niefortyfikowania tego terenu. Wielka Brytania, Francja i Belgia zgłosiły gotowość pertraktowania z Hitlerem w sprawie statusu tego regionu pod warunkiem jednak, iż Niemcy zgodzą się na umieszczenie w wąskim pasie terytorium niemieckiego, wzdłuż granic z Francją i Belgią, międzynarodowych sił zbrojnych. W trakcie późniejszych rozmów z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Anthony Edenem Ribbentrop wiele mówił o "honorze i suwerenności", ale nie zmienił stanowiska, jakie zaprezentował tydzień wcześniej na forum Rady Ligi Narodów. Z gwałtowną jego reakcją spotkały się natomiast rokowania sztabowe. Eden wyjaśnił Ribbentropowi, że ich jedynym celem jest konieczność zabezpieczenia się państw sąsiadujących z Niemcami przed nie sprowokowaną agresją. "Pamiętam dobrze — kontynuował brytyjski minister — jak kanclerz niemiecki oświadczył mi parokrotnie, że nie będzie miał nic przeciwko takim układom, gdyż agresja nie leży w zamiarach Niemiec. Proszę zatem, aby kanclerz zechciał to potwierdzić" (A. Eden, Pamiętniki 1923—1938, s. 278). Ambasador Rzeszy był wyraźnie zdegustowany tym żądaniem. Przekazał nadto swoją osobistą opinię, że Hitler zgody takiej nie wyrazi, uzasadniając to dysproporcją sił wojskowych po obu stronach granicy. Wszak Niemcy mają tam zaledwie garstkę żołnierzy, podczas gdy Francja dwieście tysięcy ludzi. Cóż może w takiej sytuacji usprawiedliwiać rozmowy sztabowe? Ribbentrop wyraził przy okazji nadzieję, że szef Foreign Office nie wspomni w swym przemówieniu w parlamencie o rozmowach sztabowych. Eden określił tę sugestię jako "bezczelną". Reakcja Ribbentropa była — jak można przypuszczać — wynikiem przeświadczenia, iż za remilitaryzację Nadrenii przyjdzie Rzeszy zapłacić wysoką cenę. Konkretne porozumienie wojskowe między Francją i Anglią było dla Hitlera tym bardziej groźne, że niemieckie siły zbrojne znajdowały się dopiero w stanie odbudowy. Dlatego właśnie Ribbentrop protestował z taką stanowczością wobec Edena i innych dyplomatów angielskich przeciwko rozmowom sztabowym, które akurat rozpoczęły się w Londynie. Starał się przekonać brytyjskiego ministra o szkodliwym ich wpływie na przebieg i atmosferę pertraktacji, których tak pragną narody niemiecki, brytyjski i francuski. Rozmowy sztabowe prowadzone są — twierdził Ribbentrop — wbrew woli społeczeństw tych państw. W odpowiedzi usłyszał, że to Niemcy 7 marca użyły przemocy, a nie argumentacji, nie należy więc dziwić się obawom, jakie ogarnęły rządy w Londynie i Paryżu. Rozmowy przedstawicieli sztabów wojskowych państw zachodnich wywołały poważne zaniepokojenie w Berlinie. Wysłuchawszy relacji Ribbentropa z rozmów w Wielkiej Brytanii, Hitler zareagował błyskawicznie, wysyłając go ponownie do Londynu jeszcze pod koniec marca. Memorandum, jakie kanclerz przekazał rządowi brytyjskiemu, zawierało propozycję czteromiesięcznej przerwy, w czasie której Niemcy byłyby gotowe nie zwiększać liczby swoich wojsk w Nadrenii pod warunkiem, że Francja i Belgia uczyniłyby to samo po swojej stronie granicy. Przerwa ta — zgodnie z sugestią Hitlera — zostałaby wykorzystana do zawarcia paktów o nieagresji ze wschodnimi i zachodnimi sąsiadami Rzeszy. Oferta, złożona głównie w celu uśpienia czujności mocarstw zachodnich i ukrycia rzeczywistych zamiarów, w zamyśle kanclerza miała także zahamować próby jednoczenia sił militarnych państw obcych przeciw Niemcom. Na pytanie Edena czy rząd w Berlinie zgodzi się nie fortyfikować w tym czasie strefy dotąd zdemilitaryzowanej, jeśli Francja podejmie identyczne zobowiązania, Ribbentrop odpowiedział, iż nie złoży takiej obietnicy. "Ze względów technicznych nie można zbudować fortyfikacji w ciągu czterech miesięcy" — zapewniał swego rozmówcę. Propozycja Hitlera z oczywistych względów nie została przez Anglików potraktowana poważnie (tamże, s. 278—279, 285). Przedstawiciel tej orientacji politycznej w Wielkiej Brytanii, która zabiegała o zbliżenie z Rzeszą, Jones odbył w połowie maja 1936 roku podróż do Berlina. Przed spotkaniem z Hitlerem podejmowany był przez Ribbentropa śniadaniem. Korzystając ze sposobności rozmowy w cztery oczy, Ribbentrop wręczył list adresowany do premiera Baldwina, wyjaśniając angielskiemu gościowi, iż nie chce w tej sprawie korzystać z pośrednictwa ambasadora Phippsa, który nie powinien nawet wiedzieć o istnieniu pisma. Treść listu sprowadzała się przede wszystkim do propozycji Ribbentropa, aby Baldwin spotkał się z Hitlerem. Gospodarz zapewniał Jonesa, iż Führer nie jest dyktatorem w rozmowie, a wymianę poglądów z Baldwinem przeprowadzi "z całkowitą szczerością". Dodał jednocześnie, że Hitler "żyje życiem artysty, ubóstwia muzykę i malarstwo" (M. Gilbert, R. Gott, Dżentelmeni w Monachium, s. 54). Plany Jonesa, zrodzone z inspiracji Ribbentropa, nie zyskały uznania. Baldwin nie przejawiał chęci spotkania z kanclerzem Rzeszy, nie przyjął także sugestii, która była rezultatem nalegań niemieckiego rozmówcy, by odwołać z Berlina ambasadora Phippsa, co miało być warunkiem wstępnym porozumienia między Rzeszą a Wielką Brytanią. Remilitaryzacja Nadrenii umocniła prestiż Hitlera w oczach społeczeństwa Niemiec. Prawdą jest, że znakomicie wybrał termin jej przeprowadzenia. Wbrew opiniom doradców dyplomatycznych i wojskowych i wbrew logicznej ocenie sytuacji zdecydował się na krok, którego bezpośrednich konsekwencji należy doszukiwać się w przebiegu wydarzeń lat 1938 i 1939. Co ważne — naród niemiecki uwierzył wówczas, że Führer jest zdolny do osiągnięcia wszystkich wytyczonych celów bez konieczności uciekania się do wojny. Brak zdecydowanej reakcji Francji, Anglii i innych państw na pogwałcenie usankcjonowanego traktatami powojennego status quo w Europie mógł jedynie zachęcać Hitlera do podejmowania dalszych decyzji związanych z budową wielkomocarstwowej Trzeciej Rzeszy. Droga ku wyznaczonemu celowi prowadzić musiała początkowo do odzyskania przez Niemcy równych praw i pełnej suwerenności, które — jak przekonywał społeczeństwo — są dla narodu upokarzające. Zaledwie w ciągu roku od wprowadzenia oddziałów wojskowych do Nadrenii dokonał Hitler szeregu nowych posunięć, uwalniając państwo niemieckie od ograniczeń traktatowych. 24 sierpnia przywrócił dwuletnią służbę wojskową, natomiast 14 listopada wypowiedział klauzule Traktatu Wersalskiego dotyczące wielkich dróg wodnych. W wystąpieniu, jakie miało miejsce 30 stycznia 1937 roku w Reichstagu, ogłosił, że rząd Rzeszy nie uznaje już art. 231 Traktatu Wersalskiego, ponieważ Niemcy nie są odpowiedzialne za wybuch wojny w 1914 roku. 10 lutego w specjalnej ustawie uchylił gwarancje Banku Rzeszy i kolei niemieckich, wprowadzone dla zapewnienia realizacji planu Dawesa i Younga. Podjęte decyzje wskazywały, że kanclerz nie poprzestanie na zrzuceniu wiążących Niemcy dotychczasowych ograniczeń. Szermując hasłem prawa narodów do samostanowienia i wykorzystując zrozumienie i poparcie, jakiego udzielało mu społeczeństwo, Hitler zamierzał z kolei przystąpić do jednoczenia wszystkich Niemców pod sztandarem Rzeszy. W nieodległej przyszłości mógł już otwarcie głosić konieczność powiększenia "Lebensraumu".
IV "RIBBENTROP, PROSZĘ MI PRZYWIEŹĆ PRZYMIERZE Z ANGLIĄ!"